W opublikowanym niedawno raporcie Organizacja ds. Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) zaleciła Polsce, aby powołała niezależną od rządu, ekspercką radę fiskalną. Miałaby ona pełnić funkcje doradcze, analizować założenia makroekonomiczne, na których opierają się plany budżetowe rządu, a także analizować ich wykonanie, koszty i skuteczność.
Ten pomysł na zwiększenie przejrzystości i jakości polityki fiskalnej nie jest nowy. Za wzorcowe niezależne rady fiskalne uchodzą holenderskie Biuro Analiz Polityki Gospodarczej (CPB), istniejące od 1945 r., oraz amerykańskie Kongresowe Biuro Budżetowe (CBO), utworzone w połowie lat 70.
Ale na liście państw posiadających tego typu instytucje są także m.in. Chile i Indie. A lista ta szybko się wydłuża. W ub.r. Biuro na rzecz Odpowiedzialności Budżetowej (OBR) powstało w Wielkiej Brytanii. W tym samym roku do grona tego dołączyły Irlandia i Grecja, która chce uwolnić się od stygmatu kraju fałszującego budżetowe statystyki, a rok wcześniej cieszące się niewiele lepszą reputacją Węgry i Rumunia.
Reguły nie wystarczą
W Europie niezależnych od rządów ciał doradczo-audytorskich będzie zapewne przybywało. Ich tworzenie wspiera bowiem Bruksela. Zwolennikiem takich rozwiązań jest również MFW. Skąd tak szerokie poparcie dla koncepcji rad fiskalnych?
Jak tłumaczy Xavier Debrun, ekonomista z MFW, zainteresowanie tym zagadnieniem wiąże się ze stałym niemal wzrostem zadłużenia państw, począwszy od lat 70. – Trwałość deficytów budżetowych w tak wielu krajach sugeruje, że istnieją jakieś fundamentalne problemy z zachowaniem dyscypliny fiskalnej – wskazuje. Według niego problemy te wynikają z bodźców, przed jakimi stoją politycy w państwach demokratycznych. Na ich decyzje budżetowe wpływa m.in. cykl wyborczy, wskutek czego przykładają większą wagę do krótkoterminowych konsekwencji swoich działań niż do długoterminowych, oraz presja grup interesu.