Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, przedstawił założenia nowego jednolitego podatku dochodowego, który w 2018 r. ma zastąpić PIT oraz składki na ZUS i NFZ. – Ci, którzy zarabiają powyżej 100–120 tys. zł rocznie, zapłacą łącznie więcej, niż płacą teraz – ujawnił minister Kowalczyk podczas rozmowy w RMF FM. Podwyżka danin dotknie więc osób zarabiających od 5,9–7 tys. zł netto miesięcznie. Przygotowywane zmiany będą jednak korzystne dla ludzi o stosunkowo niskich zarobkach. Jak zapowiada Kowalczyk, obciążenia dla nich mogą zostać zmniejszone nawet o 10 pkt proc. Obecnie obciążenie osób dostających pensję minimalną wynosi blisko 40 proc.
Kowalczyk nie przedstawił jednak żadnych wyliczeń mówiących, ile mają wynosić nowe stawki podatkowe. – Nie chcę mówić o konkretnych liczbach, odpowiedzialnie podam je dopiero wtedy, gdy złożymy bazy danych PIT i ZUS – zastrzegł.
Jakie mają być koszty zmian podatkowych dla budżetu? –To będzie 4–5 mld zł. Chcemy, żeby to było neutralne dla budżetu, dlatego też osoby, które zarabiają powyżej stu paru tysięcy złotych, będą stopniowo dokładały – mówił z kolei minister Kowalczyk w TVN 24 BiŚ. Stwierdził również, że rząd dyskutuje na temat zmian w CIT.
Analitycy wskazują, że wstępne założenia tego projektu są na razie zbyt mgliste, by je ocenić. – Nie wiemy jeszcze, jak zostanie skonstruowany budżet przy nowej jednolitej stawce podatkowej. Nie znamy zbyt wielu szczegółów tego projektu, by ocenić jego skutki dla gospodarki. A to, czy właściwe jest, by lepiej zarabiający płacili większe podatki, jest kwestią przekonań – mówi „Rzeczpospolitej" Jakub Rybacki, ekonomista z ING.