Więcej miejsc pracy i rosnące wynagrodzenia przekładają się nie tylko na poprawę sytuacji naszych domowych budżetów, ale także na poprawę kondycji systemu emerytalnego. Już zeszły rok Fundusz Ubezpieczeń Społecznych zakończył deficytem niższym o prawie 5 mld zł, niż planowano, a jego sytuacja pod względem pokrycia kosztów wpływami ze składek była najlepsza od dziesięciu lat.
Silny popyt na pracę
Pierwszy kwartał tego roku przyniósł kontynuację tych pozytywnych tendencji. – Wpływy ze składki wyniosły ok. 41,9 mld zł, co stanowi 26 proc. wykonania planu rocznego i wzrost o 7,5 proc. w porównaniu z I kwartałem 2016 r. – informuje „Rzeczpospolitą" Radosław Milczarski z biura prasowego ZUS. – Główna przyczyna tego wzrostu to blisko 10-proc. wzrost funduszu wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw – dodaje.
Lepsze wpływy ze składek pomagają także budżetowi państwa. Ministerstwo Finansów wyliczyło, że w pierwszych trzech miesiącach tego roku dotacje do FUS były o ok. 2,8 mld zł niższe niż rok wcześniej.
Pytanie, jak długo potrwa tak dobra sytuacja na rynku pracy i jak długo będzie to pozytywnie wpływać na finanse państwa. – Patrząc z punktu widzenia popytu na pracę, na razie nie widać większych zagrożeń – zauważa ekonomista Ignacy Morawski, założyciel portalu SpotData. – Gospodarka ma się dobrze i ożywienie na rynku pracy wydaje się trwałe. Poprzednia fala spadku bezrobocia trwała cztery lata, gdyby taka sytuacja powtórzyła się i tym razem, stopa bezrobocia może się zmniejszać do końca przyszłego roku – dodaje.
– Mamy boom na rynku pracy i może on potrwać przez dwa–trzy lata – wtóruje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – Skoro mamy trwalsze ożywienia w strefie euro, przyspiesza absorpcja środków UE i inwestycje, to trudno spodziewać się spadku popytu na pracę. A to oznacza, że wciąż będzie można mówić o pozytywnym wpływie na finanse FUS – wyjaśnia Bujak. I przypomina, że każde cykliczne ożywienie gospodarcze sprzyja finansom publicznym