Podwyższona inflacja, która w Polsce sięga już prawie 6 proc., oznacza też bowiem większą presję płacową, co przekłada się z jednej strony na przyspieszone podwyżki wynagrodzeń, ale również na wyższy podatek PIT i składki na ubezpieczenia społeczne liczone od tych wynagrodzeń.
Wydatki na minus
Kwota ponad 9 mld zł dodatkowych podatków wyciągniętych z kieszeni Polaków przez inflację to całkiem sporo. Z drugiej strony trzeba przyznać, że budżet państwa ponosi też koszty drożyzny. – Część wydatków państwa, takich jak świadczenie emerytalne, jest wprost waloryzowane inflacyjnie, choć koszty te widać zwykle dopiero w kolejnym roku budżetowym – zaznacza Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao SA.
Więcej też państwo musi wydawać na swoje bieżące funkcjonowanie, a presja płacowa w końcu wymusi też większe nakłady na płace w szeroko pojętej sferze budżetowej. – Coraz trudniej też finansować inwestycje publiczne, których ceny rosną jeszcze szybciej niż ceny towarów i usług konsumenckich – zauważa Pogorzelski.
– Minusem dla budżetu są też oczekiwania na wzrost stóp procentowych w efekcie rosnącej inflacji – zaznacza Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – Jeśli chodzi o rynkowe stopy procentowe, to już się dzieje, co oznacza, że wyższe będą przyszłe koszty obsługi długu – zaznacza Bujak. – Niemniej bilans bezpośrednich zysków i strat podwyższonej inflacji dla finansów państwa jest niewątpliwie korzystny, choć nie tak duży jak owe 9 mld zł – dodaje Bujak.
Mniej oczywistym zyskiem, ale chyba największym, jest zaś wpływ wysokiej inflacji na wskaźniki dotyczące zadłużenia państwa. – W takiej sytuacji państwo szybciej „wyrasta" z zadłużenia, poprawia się zdolność do obsługi długu i oceny stabilności finansów publicznych – zaznacza Bujak.
– Wysoka inflacja oznacza, że nominalnie PKB rośnie dosyć szybko, szybciej niż zadłużenie, więc dług w relacji do PKB staje się mniejszym obciążeniem dla państwa – zaznacza Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawców RP.