Resort finansów zakończył prace nad budżetem na 2012 r. – cztery miesiące wcześniej niż rok temu. Przyspieszenie tłumaczy jesiennymi wyborami i faktem, że Polska obejmuje prezydencję w Unii Europejskiej. Na zmianę harmonogramu nie zgadzają się związkowcy z Komisji Trójstronnej, którzy opiniują założenia do projektu budżetu.
"Rz" dotarła do planu dochodów i wydatków, którym dziś zajmie się rząd. Rewolucji w nim nie ma. Minister finansów zdecydował się poprzycinać wydatki resortom, utrzymał zamrożenie płac w administracji, liczy też na wyższe wpływy z podatków, dzięki m.in. podniesieniu akcyzy na węgiel i papierosy oraz wyższemu wzrostowi PKB. W 2012 r. wzrost gospodarczy ma sięgnąć 4 proc., inflacja 2,8 proc., a wzrost wynagrodzeń w gospodarce narodowej 2,9 proc. Zgodnie z tymi założeniami dochody sięgną 292,7 mld zł, wydatki 327,7 mld zł, a deficyt 35 mld zł. Będzie on niższy od spodziewanego w tym roku o 0,7 mld zł (wcześniej zakładano, że deficyt wyniesie 40,2 mld zł).
Zdaniem Mirosława Gronickiego, byłego ministra finansów (obecnie doradcy prezesa NBP), resort finansów optymistycznie podchodzi do planowanych na ten rok dochodów – przewiduje wzrost o blisko 10 mld zł w stosunku do zakładanych 273,1 mld zł, przy wzroście PKB zaledwie o 0,5 pkt proc. wyższym od szacowanego. Z kolei założenia dotyczące dochodów w przyszłym roku uważa za obarczone dużym ryzykiem. – Siedem miesięcy przed końcem roku trudno rzetelnie przewidzieć, co będzie się działo w przyszłym – mówi. Podobnego zdania jest Halina Wasilewska-Trenkner, była minister finansów (dziś, podobnie jak Gronicki, doradza Markowi Belce). – W tej sytuacji niemal pewna wydaje się korekta budżetu przez następny rząd – mówi.
Z kolei Stanisław Gomułka, ekonomista Business Centre Club, uważa, że deficyt powinien być niższy, biorąc pod uwagę, że budżet zyskał ponad 6 mld zł nieplanowanych wpływów z NBP i nie musi przekazywać do OFE około 1 mld zł miesięcznie. Przeciwny większemu ograniczaniu deficytu jest Andrzej Bratkowski, członek RPP. – Mamy do dyspozycji środki unijne i powinniśmy z nich korzystać, wykładając część własnych pieniędzy – mówi. – Na reformy przyjdzie czas po wyborach.
W innym wypadku, zdaniem Ryszarda Petru, dyrektora zarządzającego w PKO Banku Polskim, sytuacja finansów publicznych może być tragiczna. – Rząd planuje działania, które na krótko poprawią sytuację, a nam potrzeba redukcji wydatków socjalnych, objęcia rolników podatkiem dochodowym, dokończenia reformy emerytalnej – dodaje Petru.