– To sporo pieniędzy – przyznaje Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego w Ministerstwie Finansów. 530 mln zł odsetek, tylko z lokat złotowych, to kwota rekordowa. W 2010 r. tego typu dochody wyniosły 279 mln zł, w 2009 r. – 237 mln zł.
Dynamiczny wzrost wynika m.in. z polityki zarządzania płynnością. Resort finansów starał się pożyczać na rynku więcej niż wynikałoby to z bieżących potrzeb, a w połowie roku zasilony został dodatkową kwotą ponad 20 mld zł z jednostek sektora publicznego. Zanim pieniądze były wykorzystywane, mogły chwilę na siebie popracować. – Mogliśmy założyć więcej lokat o większej wartości – mówi Marczak. W sumie takich lokat złotowych było 1464 (średnio sześć dziennie), przez które przewinęło się 1063 mld zł. W szczytowym momencie, na koniec czerwca, wartość środków zgromadzonych na lokatach sięgnęła 34,3 mld zł, choć do końca roku zmalała do 3,4 mld zł.
Lokaty są zakładane w NBP oraz, za pośrednictwem BGK, w bankach komercyjnych, a ich oprocentowanie ustalane jest na warunkach rynkowych. Dyrektor Marczak informuje, że pieniądze lokowane były w największych bankach, najczęściej polskich, ponieważ to one oferowały najlepsze stawki i posiadały wystarczającą ilość papierów skarbowych, które stanowiły zabezpieczenie lokat.
Odsetki stanowią dochód budżetu i mogą być wydawane na jakikolwiek cel. Te 530 mln zł starczyłoby np. na wybudowanie 24 kilometrów autostrad, czy na prawie dwa miesiące zasiłków dla bezrobotnych.
Ryszard Petru, partner PwC podkreśla, że o ile powyższe dane pokazują, ile budżet zarobił na utrzymywaniu na wyższym poziomie „poduszki" płynnościowej, o tyle trzeba też zwrócić uwagę na koszty takich operacji.