Wczoraj polskie papiery skarbowe pobiły kolejne rekordy. Oprocentowanie 5-letnich obligacji po raz pierwszy w historii spadło poniżej 3 proc., a 10-letnich – poniżej 3,5 proc. Ceny polskich obligacji rosną od połowy ubiegłego roku. Na początku 2013 r. rentowności nieco wzrosły, ale od początku marca inwestorzy znowu kupują polskie papiery.
Wsparcie kasy państwa
– Szacujemy, że w tym roku niższe rentowności wpłyną pozytywnie na wynik budżetu państwa w wysokości co najmniej 1,5 mld zł w stosunku do planu – mówi „Rz" Wojciech Kowalczyk, wiceminister finansów. A według głównego ekonomisty Nordea Bank Piotra Bujaka, może to być nawet nieco więcej, jeśli „rajd na polskie obligacje" utrzyma się do końca roku. W sumie zamiast 43,5 mld zł na obsługę długu budżet może wydać 42 mld zł, czyli ciut mniej niż w 2012 r.
Czy takie oszczędności mają znaczenie? – W porównaniu z potrzebami państwa to niezbyt wielka kwota – ocenia Mirosław Gronicki, były minister finansów. – W tym roku dochody budżetu będą o ok. 10-15 mld zł niższe od założeń, więc nawet o 1,5 mld zł niższe wydatki na obsługę zadłużenia, nie ratują kasy państwa – zauważa Gronicki. W stosunku do PKB koszty obsługi zadłużenia mogą spaść z ok. 2,64 proc. do 2,55 proc., ale i tak pozostaną najwyższe od 2006 r.
Efekt tego, co dzieje się na rynku obligacji teraz, będzie najmocniej widoczny dopiero w kolejnych latach. - Zakładając, że poziom rentowności będzie zbliżony do obecnego, to największy spadek kosztów obsługi zadłużenia przypadnie na lata 2014-2015 - podkreśla minister Kowalczyk.
Na razie bowiem ciążą na nas stare „długi", które zaciągaliśmy, gdy nasze obligacje nie cieszyły się zbytnią popularnością, a inwestorzy żądali wysokich odsetek. Przykładowo, w październiku 2008 r,. oprocentowanie obligacji 5-letnich sięgnęło 7 proc. Potem spadło do 5 proc., ale już na początku 2011 r. znów podskoczyło do ok. 6 proc. W połowie 2008 r. odsetki od „dziesięciolatek" wynosiły 6,6 proc., a początku 2011 r. – 6,3 proc.