Złe długi branży HoReCa to już prawie 281 mln zł wobec 213,3 mln zł w lutym – wynika z najnowszego raportu Krajowego Rejestru Długów. 83 proc. tej kwoty przypada na mikrofirmy, które zalegają ze spłatą ok. 233 mln zł. W sumie w rejestrach KRD figuruje 10 666 firm z tej branży, czyli mniej niż w czerwcu (o 420), gdy nastąpił gwałtowny wzrost. Ale mimo że ich ubywa, to zaległości ciągle rosną. Średnie zadłużenie przypadające na jedną firmę to już 26,34 tys. zł, podczas gdy przed pandemią wynosiło 20,3 tys. zł.
Czytaj także: W usługach i handlu mniej klientów, większe długi
Rekordzistą jest przedsiębiorca z Rybnika na Śląsku prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą. Ma do oddania 3,9 mln zł. Składa się na nią osiem zobowiązań, ale niemal całość to zaległość wobec funduszu sekurytyzacyjnego, który odkupił długi od pierwotnych wierzycieli.
Ogólnie cała branża ma największe długi wobec instytucji finansowych: banków, firm leasingowych i faktoringowych oraz ubezpieczycieli – to prawie 50 proc. Kolejne 25 proc. powinna oddać funduszom sekurytyzacyjnym i firmom windykacyjnym, prawie 8 proc. to zaległości czynszowe, z tytułu rachunków za prąd, wodę, wywóz śmieci i wobec operatorów telekomunikacyjnych, a 5 proc. – długi wobec dostawców z branży spożywczej.
Taki wzrost złych długów to pokłosie kryzysu pandemicznego, który w przypadku hoteli i gastronomii nie jest już tak silny jak w marcu czy kwietniu, ale też pewnie szybko się nie skończy. Z badania Europejskiego Funduszu Leasingowego wynika, że subindeks branżowy „Barometru EFL" dla segmentu HoReCa w III kw. tego roku wyniósł 55,7 pkt w 100-stopniowej skali. To najlepszy wynik od roku i aż o 27,1 pkt lepszy niż pod koniec marca tego roku, czyli u progu pandemii.