Wojciech Inglot, prezes i właściciel przemyskiej spółki Inglot, kończy 2007 rok z 60 firmowymi salonami za granicą. Ma już sklepy w dziewięciu krajach, w tym w Kanadzie, w Arabii Saudyjskiej, w Australii, a od kilku tygodni także na Malcie i w Indiach.
– Nasz plan na przyszły rok to 70 – 80 nowych sklepów poza Polską, w tym pierwsze w Hongkongu – zapowiada Wojciech Inglot i dodaje, że na koniec 2008 r. zagraniczna sprzedaż może sięgnąć nawet połowy przychodów firmy. To głównie dzięki eksportowi tegoroczne przychody Inglotu wzrosną o ok. 16 proc., do 78 – 80 mln zł. Firma, która ma jedną z największych w świecie ofert kosmetyków do makijażu (ok. 1700 produktów), 25 proc. przychodów uzyskuje z zagranicznej sprzedaży.
To sporo, choć i tak niewiele w porównaniu z całym polskim eksportem kosmetyków, na który składa się głównie sprzedaż krajowych fabryk należących do międzynarodowych koncernów. Według danych GUS w 2006 roku wysłaliśmy za granicę kosmetyki za 868 mln euro (i 3,4 mld w przeliczeniu na złote), zaś w I półroczu 2007 r. wartość ich eksportu wyniosła 489 mln euro.
Lista eksporterów liczy kilkadziesiąt firm, a jej czołówkę tworzą polskie zakłady globalnych grup. Nic dziwnego, bo należą do największych fabryk kosmetyków w Europie. Sprzedaż za granicę stanowi ponad 80 proc. przychodów Avon Operations Polska, które w ubiegłym roku wyniosły 1,76 mld zł. Poznańska Nivea Polska, należąca do grupy Beiersdorf, w ubiegłym roku wysłała do 28 krajów ponad 44 proc. swej produkcji za 81,6 mln zł. Eksport stanowi też prawie 30-proc. część z 1,1 mld zł ubiegłorocznych przychodów L’Oreal Polska, której warszawska fabryka zaopatruje całą Europę Środkowo-Wschodnią.
Jednak w ostatnich latach do wzrostu polskiego eksportu kosmetyków przyczyniają się w coraz większym stopniu firmy z rodzimym kapitałem.Oceanic, który przed kilkoma laty postawił na rozwój zagranicznej sprzedaży, wysyła dziś swe kosmetyki do 27 krajów, a eksport stanowi jedną piątą jego przychodów, czyli ok. 25 mln zł. – Dla naszej marki AA znaleźliśmy niszę produktów przeznaczonych dla osób o skórze wrażliwej i skłonnej do alergii – podkreśla Dorota Soszyńska, właścicielka firmy, która wysyła swe wyroby m.in. do RPA i Korei Południowej. Nowe kontrakty w Azji i Afryce negocjuje też Bielenda, której zagraniczna sprzedaż, m.in. do Rosji, USA, Kanady, zapewnia 18 proc. rocznych przychodów.Giełdowa Kolastyna, gdzie eksport stanowi na razie ok. 15 proc. przychodów, przymierza się teraz do przejęcia firmy kosmetycznej za wschodnią granicą. Jak ocenia Andrzej Grzegorzewski, prezes i współwłaściciel firmy, inwestycja w lokalnego producenta to sprawdzony sposób na zagraniczną ekspansję.