Sprzedaż detaliczna wzrosła o 12,4 proc. w porównaniu z grudniem 2006 r., podczas gdy oczekiwano ponad 20 proc.
Z opublikowanych wczoraj danych GUS wynika, że w ostatnim miesiącu roku wydaliśmy w sklepach sporo pieniędzy. Na takie towary, jak paliwa, meble, RTV, AGD, kosmetyki, zabawki itp., przeznaczyliśmy o 16,6 – 29,4 proc. więcej niż rok wcześniej. Tylko wydatki na żywność były zaskakująco małe – o 0,3 proc. mniejsze niż w grudniu 2006 r.
– Być może Polacy przestraszyli się wysokich cen? – zastanawia się Piotr Bujak, analityk z BZ WBK. – Możliwe jest też, że znacznie mniej osób przyjechało w tym roku na święta z zagranicy – dodaje Wojciech Matysiak, ekonomista BGŻ. Zauważa też, że gorsza, niż można się było spodziewać, była sprzedaż samochodów. W grudniu w porównaniu z listopadem była niższa o 9,9 proc.
Słabsze wyniki sprzedaży detalicznej to kolejna negatywna informacja o kondycji gospodarki w końcówce ubiegłego roku. Podobnie było z dynamiką produkcji przemysłowej (6,2 proc. wobec 8,5 oczekiwanych). Z pewnością wpłynie to na zmniejszenie dynamiki PKB w IV kwartale (do ok. 6 proc.) oraz w całym 2007 r. – Prawdopodobnie są to też pierwsze symptomy zapowiadanego spowolnienia gospodarki – mówi Matysiak.
Ekonomiści są zgodni, że grudniowe dane nie pozostaną obojętne dla Rady Polityki Pieniężnej. – Mogą one wskazywać na spadek presji inflacyjnej, która jest podstawowym wyznacznikiem dla polityki rady – twierdzi Adam Antoniak, ekonomista BPH.