Emirates, jedna z najszybciej rozwijających się linii lotniczych na świecie (w 2014 r. chce być światowym liderem), jesienią przyszłego roku uruchomi połączenie Warszawy z Dubajem. – Na początku maszyny mają latać raz dziennie – mówi Marek Sławatyniec, dyrektor Emirates na Polskę. – Wszystkie analizy zostały już wykonane i potwierdzają zasadność otwarcia tej trasy – dodaje.

Przewoźnik szacuje, że każdy z samolotów dziennie zabierałby ok. 200 osób.Uruchomienie połączenia z Polski do Dubaju, z którego można się dostać do około 70 portów na świecie, sprawi, że Polacy będą mogli rzadziej korzystać z niemieckich portów przesiadkowych (tzw. hubów) we Frankfurcie czy Monachium. Podróżni, wybierając się na drugą półkulę, zaoszczędzą co najmniej trzy godziny oraz kilkaset złotych na opłatach lotniskowych. – Otwarcie połączenia Warszawy z Dubajem uderzy nieco w Lufthansę – mówi Marek Sławatyniec. To niemiecki przewoźnik dowozi do niemieckich hubów większość pasażerów wybierających się liniami Emirates do Australii, Afryki, Indii czy Pakistanu.

Na razie z Polski w dalekie rejsy można polecieć bezpośrednio do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Od końca marca – również do Pekinu. Poprzednie władze LOT deklarowały co prawda, że połączenie z Pekinem to dopiero początek rozwoju siatki połączeń długodystansowych, ale konkretne decyzje nie zapadły. – Na bieżąco aktualizujemy naszą siatkę połączeń i rozważamy uruchomienie kolejnych połączeń długodystansowych – mówi Wojciech Kądziołka, rzecznik PLL LOT.

Być może jednak szybciej LOT zdecyduje się na zwiększenie liczby połączeń na krótszych dystansach – i zacznie dowozić do Warszawy pasażerów zza wschodniej granicy, którzy w stolicy przesiadaliby się na inne samoloty – np. Emirates. Arabska linia nie ukrywa, że taka współpraca z LOT byłaby dla niej opłacalna. Polski narodowy przewoźnik jest jedyną linią, która na podstawie umów dwustronnych może obsługiwać połączenia pomiędzy polskimi i wschodnioeuropejskimi portami.

Władze warszawskiego Okęcia twierdzą że lotnisko poradzi sobie z rolą hubu. – Podstawowym kryterium oceny portów tranzytowych jest minimalny czas, jakiego pasażer potrzebuje od wyjścia z samolotu do wejścia na pokład kolejnego. W Warszawie, dzięki nowemu terminalowi będzie wynosił on około 35 minut, czyli podobnie jak w innych hubach – mówi Michał Marzec, dyrektor PPL. Jak dodaje, by zapewnić sprawny tranzyt, w terminalu wybudowano magazyn przeznaczony do składowania bagażu osób, które czekają na swój kolejny lot.