Prezes jednej z największych sieci hipermarketów spotka się ze związkami zawodowymi przed zaplanowaną na czwartek pikietą przed siedzibą zarządu spółki – dowiedziała się „Rz”. Związki domagają się 500 zł brutto podwyżki dla każdego pracownika, choć w grudniu podpisały z zarządem porozumienie, zgodnie z którym podwyżki w 2008 roku mają wynieść 12 proc. Związkowcy twierdzą, że zarząd nie wywiązuje się z grudniowego porozumienia. Ich zdaniem średnie wynagrodzenie w sieci wynosi nadal 1,3 tys. zł brutto. Z kolei Real utrzymuje, że średnia pensja pracownika sklepu, bez uwzględnienia kadry zarządzającej, to 1,8 tys. zł brutto, z premią włącznie.
Zniecierpliwieni przeciągającymi się negocjacjami płacowymi związkowcy zapowiedzieli na 10 kwietnia pikietę. Następnie mają przejść do jednego ze sklepów i zablokować w nim kasy. Spółka potwierdza, że do spotkania dojdzie dzisiaj, jednak nie chce ujawnić powodu przesunięcia terminu rozmów ze związkami. Dotychczas były one zaplanowane na przyszły tydzień. – Jeśli jest wola prowadzenia rozmów, powód do zadowolenia powinny mieć obie strony – mówi Alfred Bujara, przewodniczący sekcji pracowników handlu NSZZ „Solidarność”.
W dniu ukazania się w „Rz” tekstu, m.in. na temat konfliktu płacowego w Realu, Magdalena Stalpińska, dyrektor pionu personalnego w spółce, wysłała do dyrektorów 50 hipermarketów tej sieci pismo z informacją o planowanym proteście. Oczekuje od nich informacji o działaniach podejmowanych przez związki zawodowe i nastrojach załogi. „Ponadto zalecam dbanie o dobrą atmosferę i komunikację w miejscu pracy” – pisze dyrektor Stalpińska.
Równolegle trwa spór płacowy w Tesco, gdzie trzy związki domagają się podwyżki płac o 700 zł brutto na osobę. Znawcy branży spodziewają się, że podobne konflikty będą się pojawiały także w innych firmach. W handlu pracuje około miliona osób, większość na niskich, kiepsko opłacanych stanowiskach. Kasjer np. zarabia średnio 1,6 tys. zł brutto miesięcznie.