Rosnący popyt ze strony Chin i Indii, globalne ocieplenie klimatu, moda na biopaliwa i działania rynkowych spekulantów – to najczęściej wymieniane przyczyny gwałtownego wzrostu cen na rynku żywności. Eksperci różnią się w ocenie wagi poszczególnych elementów, ale nikt nie kwestionuje, że trzeba temu zaradzić. Wczoraj unijni ministrowie rolnictwa zastanawiali się, jak zmniejszyć presję cenową i co zmienić we wspólnej polityce rolnej, której reforma i tak jest przewidziana na ten rok.

Według unijnej komisarz Mariann Fischer Boel rekordy mamy już za sobą i w najbliższym czasie należy się spodziewać uspokojenia sytuacji. Ale na powrót do niskich cen nie ma co liczyć.

Według brytyjskiego ministra Hilarego Benna UE powinna zrezygnować z przekazywania dopłat eksporterom rolnym, bo w ten sposób wypychają oni z rynku producentów z krajów rozwijających się. Nie stwarza to zachęt do inwestowania w rolnictwo.

Tradycyjnie liberalne brytyjskie podejście do handlu nie podoba się jednak Francji i Niemcom, gdzie rolnicy tworzą potężne grupy nacisku. Nie chcą one zniesienia dopłat dla rolników, podobnie zresztą systemu broni Polska. Nam dodatkowo nie podoba się propozycja Komisji Europejskiej, by więcej pieniędzy przekazywać na rozwój obszarów wiejskich niż na bezpośrednie dopłaty do produkcji rolnej. – Możemy inwestować w rozwój wsi, ale najpierw musimy zadbać, żeby zostali tam ludzie – mówił wczoraj w Brukseli minister rolnictwa Marek Sawicki.

Kolejną wersję reformy wspólnej polityki rolnej KE przedstawi dziś w Strasburgu. Zostaje w niej zasada większego dotowania rozwoju wsi kosztem dopłat bezpośrednich. W krajach starej UE z jednej przegródki do drugiej ma być przesunięte 13 proc. dopłat, a w Polsce tylko 3 proc. Komisja przewiduje też zniesienie kwot mlecznych, żeby zwiększyć podaż nabiału, oraz zniesienie dopłat do roślin energetycznych.