Zakaz wjazdu na część tras ekspresowych, na innych remonty, zwężenia, wysepki spowalniające ruch i zwiększona kontrola służb drogowych samochodów ciężarowych – to sposób rządu na zniechęcenie kierowców ciężarówek do korzystania z dróg ekspresowych zamiast z autostrad płatnych. Utrudni to życie nie tylko firmom przewozowym, ale i kierowcom samochodów osobowych. Pierwsze problemy na drogach mogą pojawić się za rok.
– Rząd, blokując nam możliwość korzystania z dróg alternatywnych, chce nas zmusić do korzystania z autostrad płatnych, czyli przerzucić na nas obowiązek rozliczenia się z koncesjonariuszami, na co zgodzić się nie możemy – powiedział „Rz” Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.
– Nie rozważamy wprowadzenia permanentnego zakazu poruszania się drogami alternatywnymi dla ciężarówek, natomiast zrobimy wszystko, by zwiększyć na tych trasach bezpieczeństwo – wyjaśnia Mikołaj Karpiński, rzecznik resortu infrastruktury. Zdaniem drogowców oznacza to jedno – pojawią się remonty, które sprawią, że kierowcy sami wybiorą drogę płatną, którą pokonają w cztery godziny, zamiast alternatywnej – tańszej, ale którą podróż zajmie im czterokrotnie więcej czasu.
Nowa organizacja ruchu oznacza też dla firm problemy organizacyjne. – Biznes w Polsce potrzebuje stabilizacji, zmiana organizacji ruchu na kilka lat na pewno nią nie jest – mówi Katarzyna Nowakowska, rzecznik Pekaesu. Jak dodaje, rządowy pomysł będzie wymagał od firm dostosowania się do zupełnie nowych warunków, w jakich przyjdzie im działać.
Nowy pomysł jest konsekwencją likwidacji winiet. Ostatnie można kupić jeszcze przez tydzień. Będą one ważne przez rok. Potem, do czasu wprowadzenia nowego systemu opłat, ciężarówki za korzystanie z autostrad będą najprawdopodobniej płacić jak samochody osobowe. Ostateczny sposób rozliczenia nie został jeszcze ustalony. Z dróg alternatywnych będą korzystać za darmo. To może oznaczać, że wszyscy przewoźnicy wybiorą właśnie bezpłatne drogi ekspresowe. Większy ruch na nich sprawi, że ich stan techniczny zacznie się drastycznie pogarszać. Po kilku latach w budżecie trzeba będzie więc znaleźć większe pieniądze na ich remonty. Rząd chce temu zapobiec.