Biura podróży organizujące zagraniczne wyjazdy przeżywają prawdziwy rozkwit, podczas gdy firmy zajmujące się obsługą obcokrajowców przyjeżdżających do Polski mają kłopoty.
– W tym roku mamy o ok. 20 – 25 proc. klientów mniej niż przed rokiem. Polska stała się krajem bardzo drogim dla zagranicznych gości – mówi "Rz" Andrzej Hulewicz, wiceprezes Mazurkas Travel, biura podróży zajmującego się turystyką przyjazdową do Polski.
Oficjalne dane Instytutu Turystyki, który monitoruje rynek, pokazują, że już w ubiegłym roku liczba turystów z zagranicy zmalała o 700 tysięcy. W tym roku spadek się pogłębia. Odwrotny trend można zaobserwować w wydatkach, które rosną z powodu umacniającego się złotego.
– Wszyscy, którzy przyjeżdżają, narzekają na drożyznę. Odbija się to na serwisie, jaki zamawiają. Przede wszystkim rezygnują z posiłków, organizują je na własną rękę, by było taniej – opowiada Wiesław Rychlik, prezes biura Emmerson Lumico z Krakowa. Ta firma obsługuje najczęściej turystów z Niemiec, Skandynawii i Japonii. Rychlik wspomina, że jeszcze kilka lat temu nawet grupy młodzieży zamawiały tanie hotele z pełnym wyżywieniem. – Dziś noclegi tylko w hostelach i bez wyżywienia – mówi. Ogółem w tym roku do końca maja Kraków odwiedziło o 800 tys. turystów mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Zagraniczni partnerzy polskich biur nie zawsze rozumieją, że mocniejsza waluta musi się przełożyć na wzrost cen w katalogach. – Od ubiegłego roku nie podnieśliśmy cen. Pojawiają się wręcz naciski, abyśmy oferowali tańszy serwis, by turyści mogli sobie w ten sposób zrekompensować to, że na miejscu będą musieli wydać więcej – opowiada Andrzej Hulewicz. Narzeka, że Polska jest słabo promowana. – Nie ma żadnych imprez, które pokazałyby nas w pozytywnym świetle – mówi.