Projekty infrastrukturalne nie mogą czekać

Gigantyczna pomoc dla Polski z Unii może już się nie powtórzyć w takiej skali jak teraz ze względu na rozszerzenie Unii i konieczność większej pomocy słabiej rozwiniętym gospodarczo Rumunii i Bułgarii. Musimy to wykorzystać w 100 procentach

Aktualizacja: 09.07.2008 08:25 Publikacja: 09.07.2008 03:27

Krajowe podmioty działające na rynku infrastrukturalnym, zarówno z sektora publicznego, jak i prywatnego, stoją przed perspektywą udziału w nowym „planie Marshalla”, czyli możliwością skorzystania ze środków finansowych Unii Europejskiej na lata 2007 – 2013. Tak gigantyczna pomoc dla Polski może już się nie powtórzyć, ze względu na rozszerzenie Unii i konieczność większej pomocy słabiej rozwiniętym gospodarczo Rumunii i Bułgarii.

Sam program pomocowy z zakresu infrastruktury i ochrony środowiska jest największy w dotychczasowej historii Unii. Nie licząc wkładu własnego, Polska ma do dyspozycji ponad 11 mld euro na drogi, 2 mld na rozwój komunikacji miejskiej i 3 mld euro na usprawnienie gospodarki wodno-ściekowej. Niestety, mocny złoty i wzrost kosztów inwestycji wymuszą na władzach rządowych i samorządowych konieczność zwiększenia wkładu własnego. Trzeba dołożyć starań, by pieniądze były jedynym i najmniejszym zmartwieniem. Trudno wyobrazić sobie bowiem, aby przy polskim zacofaniu infrastrukturalnym politycy zdecydowali się zrezygnować z budowy jakiejś drogi ekspresowej, a władze samorządowe z remontu torów tramwajowych i wyrzucali projekty infrastrukturalne z listy koniecznych do zrealizowania do 2013 roku.

Dodatkowym dopingiem jest w tej chwili także Euro 2012. A przynajmniej powinno być. Oczywiście fundusze byłyby wykorzystane tak czy inaczej, niezależnie od organizacji tego sportowego wydarzenia i nie tylko na cele związane bezpośrednio z mistrzostwami. Mają przecież służyć ogólnemu rozwojowi i poprawie jakości polskiej infrastruktury. I tej ogólnokrajowej, i tej lokalnej. Niejeden ośrodek samorządowy planuje budowę szkoły, basenu czy modernizację obiektów użyteczności publicznej. Naprzeciw tym planom powinny wychodzić praktyczne regulacje prawne, których jednak wciąż brakuje. Czy sytuacja taka może zablokować inwestycje infrastrukturalne?

Doświadczenia krajów Europy Zachodniej wskazują, że współpraca podmiotów publicznych i prywatnych w projektach infrastrukturalnych po prostu się opłaca

W bieżącym stanie prawnym jednostki administracji publicznej, chcąc podjąć współpracę przy projektach infrastrukturalnych z podmiotami prywatnymi, mogą korzystać z regulacji dwóch kluczowych aktów prawnych: ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym bądź ustawy – Prawo zamówień publicznych. Niestety, jeżeli chodzi o przepisy dotyczące PPP, są to przepisy martwe od momentu uchwalenia w 2005 r. Pojedyncze próby wcielenia tych norm w życie dotychczas nie zakończyły się sukcesem. Winne są nie tylko źle napisane regulacje i nadmierny rygoryzm nakazujący już na samym wstępie opracowanie licznych czasochłonnych analiz, ale i dotychczasowy brak dobrego klimatu do współpracy administracji publiczno-samorządowej z kapitałem prywatnym. A szkoda, bo minione pięć lat to podpisanie na świecie wielu tysięcy umów w ramach PPP, wartych ok. 200 mld USD. Co ciekawe, formuła ta sprawdza się najczęściej w krajach, gdzie nie ma specjalnie napisanych w tym zakresie ustaw. W Polsce mamy jednak do czynienia z inną kulturą prawną, stąd konieczność posiadania dobrego prawa.

Światełko w tunelu dla kompleksowego uregulowania, od strony prawnej, sposobu prowadzenia inwestycji infrastrukturalnych pojawiło się na początku roku, kiedy Ministerstwo Infrastruktury ogłosiło rozpoczęcie prac nad projektem tak zwanej ustawy koncesyjnej. Ma ona usuwać podstawowe wady partnerstwa publiczno-prywatnego, czyli zbyt kazuistyczną regulację polegającą w większym stopniu na przewidywaniu szczegółowych przypadków niż na wyznaczaniu i wytyczaniu uniwersalnych zasad. Następne światło w tunelu zapaliło się wraz ze zmianą na stanowisku prezesa Urzędu Zamówień Publicznych i przesłanymi do Parlamentu zmianami w prawie zamówień publicznych zmierzającymi w kierunku uelastycznienia procedur przy inwestycjach infrastrukturalnych.

Program pomocowy z zakresu infrastruktury i ochrony środowiska jest największy w dotychczasowej historii Unii. Na same drogi mamy ponad 11 mld euro

Niestety, w odniesieniu do koncesji straciliśmy dużo czasu, obracając się wiele miesięcy w sferze zapowiedzi i przedstawiania założeń do ustawy, a nie konkretnych rozwiązań. Powodem były nieporozumienia na linii poszczególnych resortów. Ministerstwo Gospodarki wstrzymywało pracę nad ustawą koncesyjną do czasu przedstawienia własnego projektu unormowania problematyki partnerstwa publiczno-prywatnego. Minister Waldemar Pawlak do dzisiaj jednak nie wie, czy chce w ogóle regulacji dotyczących PPP. A jeśli chce, to czy będzie tworzona nowa ustawa o PPP czy jej nowelizacja.

W chaosie koncepcji prawnych na ostateczne rozwiązanie nie mogą czekać planowane inwestycje. Przyjęcie ustaw przez rząd nawet w drugim półroczu tego roku nie obroni nas przed kolejnym opóźnieniem inwestycyjnym. Jest przecież jeszcze długa ścieżka parlamentarna. A tegoroczny sezon budowlany nieuchronnie będzie się zbliżał do końca.

Przedsiębiorcy i jednostki publiczne, pragnąc uzyskać przewagę nad konkurencją, potrafią jednak wykorzystać aktualnie dostępne instrumenty prawne. Jedno z takich remediów jest zawarte w ustawie o zamówieniach publicznych. Chodzi o przepisy regulujące koncesję na roboty budowlane. Nazwa koncesja może tu mylić. W tym przypadku nie jest to akt administracyjny, lecz rodzaj zamówienia publicznego na roboty budowlane. Na mocy koncesji wykonawca zobowiązuje się wykonać obiekt budowlany, z tym że zamiast wynagrodzenia za wykonanie obiektu uzyskuje prawo do jego eksploatacji przez określony czas, a także prawo do pobierania opłat od użytkowników tego obiektu. Okres użytkowania jest określany indywidualnie, tak aby uzyskać zwrot poniesionych nakładów i oczywiście zarobić na inwestycji. Po upływie wyznaczonego okresu obiekt przechodzi na własność zamawiającego, czyli „wraca” do partnera publicznego.

Znakomitym przykładem skuteczności inwestycji realizowanych w trybie koncesji na roboty budowlane są przetargi organizowane przez władze Krakowa na budowę podziemnych parkingów w centrum miasta. Wykonawca jednego z takich parkingów, hiszpańska spółka, w zamian za wykonanie obiektu będzie pobierał, przez kilkadziesiąt lat opłatę parkingową. Wykonawcą jest w tym wypadku zagraniczny podmiot prywatny, niezrażony nadmiarem polskiej legislacji przy prowadzeniu inwestycji infrastrukturalnych. Doświadczenia krajów Europy Zachodniej wskazują, że współpraca podmiotów publicznych i prywatnych po prostu się opłaca. Powyższy przykład potwierdza również, że także w świetle aktualnie obowiązujących przepisów prawa można wyjąć z szuflady i skutecznie urzeczywistniać w Polsce projekty infrastrukturalne. Samorządy co prawda podchodzą do tego jeszcze nieśmiało, ale nie będą miały wyboru. Mniej więcej 1/3 inwestycji przewidzianych do realizacji w Polsce będzie wymagała zaangażowania kapitału prywatnego.

Adrian Furgalski jest dyrektorem w Zespole Doradców Gospodarczych TOR, a Cezary Nowakowski partnerem w Kancelarii Nowakowski i Wspólnicy

Krajowe podmioty działające na rynku infrastrukturalnym, zarówno z sektora publicznego, jak i prywatnego, stoją przed perspektywą udziału w nowym „planie Marshalla”, czyli możliwością skorzystania ze środków finansowych Unii Europejskiej na lata 2007 – 2013. Tak gigantyczna pomoc dla Polski może już się nie powtórzyć, ze względu na rozszerzenie Unii i konieczność większej pomocy słabiej rozwiniętym gospodarczo Rumunii i Bułgarii.

Sam program pomocowy z zakresu infrastruktury i ochrony środowiska jest największy w dotychczasowej historii Unii. Nie licząc wkładu własnego, Polska ma do dyspozycji ponad 11 mld euro na drogi, 2 mld na rozwój komunikacji miejskiej i 3 mld euro na usprawnienie gospodarki wodno-ściekowej. Niestety, mocny złoty i wzrost kosztów inwestycji wymuszą na władzach rządowych i samorządowych konieczność zwiększenia wkładu własnego. Trzeba dołożyć starań, by pieniądze były jedynym i najmniejszym zmartwieniem. Trudno wyobrazić sobie bowiem, aby przy polskim zacofaniu infrastrukturalnym politycy zdecydowali się zrezygnować z budowy jakiejś drogi ekspresowej, a władze samorządowe z remontu torów tramwajowych i wyrzucali projekty infrastrukturalne z listy koniecznych do zrealizowania do 2013 roku.

Pozostało 82% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Biznes
Najbogatsza Rosjanka straciła połowę biznesu przez romans
Biznes
Janusz Palikot usłyszał zarzuty. Prokurator krajowy potwierdza
Biznes
Zatrzymanie Janusza P., liberalizacja ustawy wiatrakowej i koniec importu LPG z Rosji
Biznes
Janusz P. zatrzymany. Wizjoner branży alkoholowej czy oszust finansowy?