Samochody ciężarowe i autobusy wjeżdżające do Polski ze wschodu nie mogą wwozić w fabrycznie montowanych zbiornikach więcej niż 200 l paliwa. To ograniczenie zostanie zniesione 1 grudnia, na skutek nacisku polskich przewoźników, którzy chcą tankować jak najwięcej taniego paliwa. Znowelizowana ustawa – Prawo celne trafi pod obrady Sejmu w październiku – obiecuje minister Piotr Kapica. Dodaje też, że prace nad nią trwały długo, bo Ministerstwo Finansów nie ma zaufania do dokumentacji homologacyjnej zbiorników, prezentowanej przez jadących ze wschodu przewoźników.
Ukraińskie, białoruskie i rosyjskie samochody często wyposażone są w dodatkowe zbiorniki o pojemności nawet 2 tys. l. Przedstawiciel Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników uważa, że kwestię pojemności zbiorników reguluje pośrednio konwencja ADR dotycząca przewozów materiałów niebezpiecznych. – Powyżej 1500 l trzeba mieć ADR-owskie uprawnienia – wyjaśnia Andrzej Olechnicki.
Nie wszystkie polskie firmy transportowe są zadowolone ze zmian. Działające w zachodniej części kraju uważają się za pokrzywdzone, bo nie mają dostępu do taniego paliwa. Dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w Zrzeszeniu Przewoźników Drogowych Tadeusz Wilk podaje, że w maju 2004 roku za 1000 euro przewoźnik mógł kupić 1518 l oleju napędowego, a we wrześniu br. już tylko 755 l. Dlatego polskie firmy transportu drogowego, których zyski stopniały z powodu wzrostu cen paliw, postulowały także zwrot części akcyzy z paliwa. Ministerstwo Finansów nie zgodziło się na takie rozwiązanie.
Przedstawiciel lubuskich przewoźników Roman Miłkowski uważa, że zmiana przepisów może okazać się dla polskiej branży przekleństwem, gdy skorzystają z niej firmy zza wschodniej granicy i zaczną podbierać ładunki, jadąc na zachód. – Za rok kolejnym postulatem będzie przywrócenie limitu 200 l.