Reklama

Unia bez gazowej solidarności

Bruksela nie umie pomóc zagrożonym krajom. Urzędnicy zaczynają działać, dopiero gdy UE brakuje 20 proc. dostaw

Publikacja: 07.01.2009 03:40

Unia Europejska apeluje do Rosji i Ukrainy o rozwiązanie sporu gazowego. Ale nie jest w stanie uruchomić wewnętrznych mechanizmów pomocy krajom dotkniętym redukcją dostaw.

Brukselscy urzędnicy jak mantrę powtarzają tezę, że chodzi o spór między dwoma podmiotami komercyjnymi i nie ma miejsca na interwencję w tej sprawie ze strony unijnych władz. Jednak z dnia na dzień widać coraz większe zdenerwowanie.

– Jeszcze w poniedziałek mieliśmy prawo przypuszczać, że konsumenci w Unii nie są zagrożeni. Ale w nocy sytuacja zmieniła się dramatycznie – przyznał Ferran Taradellas, rzecznik Komisji Europejskiej. Cięcia w dostawach gazu bałkańską odnogą gazociągu nazwał kryzysem. Ale nie był w stanie wymienić żadnych konkretnych instrumentów pomocy ze strony UE na rzecz Bułgarii, Grecji czy Rumunii.

W Unii Europejskiej każdy musi sam dbać o swoje bezpieczeństwo energetyczne. W dyrektywie z 2004 roku jest co prawda zapis o tzw. mechanizmie solidarności, ale może on być uruchomiony dopiero, gdy zagrożonych jest aż 20 proc. dostaw gazu do całej Unii.

W czasie poprzedniego kryzysu gazowego trzy lata temu odcięciem dostaw dotkniętych było siedem państw, ale stanowiło to tylko 10 proc. importu całej UE. Polska zaproponowała już wcześniej, aby ten mechanizm wzmocnić. Solidarna pomoc następowałaby już wtedy, gdy zagrożone byłoby 50 proc. dostaw dla tylko jednego kraju Unii. Poza tym obecnie w dyrektywie mówi się o ośmiu tygodniach zakłóceń, a Polska zaproponowała cztery tygodnie w zimie i sześć tygodni w pozostałe pory roku.

Reklama
Reklama

[wyimek]8 tygodni musi upłynąć, aby ruszyła pomoc Unii. Polska proponuje skrócić ten okres do 4 tygodni[/wyimek]

Na razie jednak obowiązują stare przepisy. W piątek w Brukseli spotkają się tzw. koordynatorzy gazowi (po jednym ekspercie rządowym z każdego kraju plus przedstawiciele przemysłu), do których dołączą wysłannicy rosyjskiego Gazpromu i ukraińskiego Naftogazu. Po tym spotkaniu Unia może doradzić, ale nie nakazać, poszczególnym państwom pomoc dla innych. Jednak, jak powiedział wczoraj rzecznik Komisji, najpierw kraje muszą wykorzystać własne możliwości radzenia sobie z kryzysem: dostarczenie gazu drogą alternatywną czy chwilowe przestawienie się na inne źródło energii.

Wcześniej Unia Europejska będzie wysyłać sygnały polityczne. Dziś w Pradze spotka się Komisja Europejska z rządem czeskim, który od 1 stycznia sprawuje przewodnictwo w Unii, i na pewno kryzys gazowy będzie jednym z głównych tematów rozmów. Eksperci z Pragi i Brukseli byli już w Kijowie, a w Berlinie spotkali się z przedstawicielami Gazpromu.

Unia Europejska apeluje do Rosji i Ukrainy o rozwiązanie sporu gazowego. Ale nie jest w stanie uruchomić wewnętrznych mechanizmów pomocy krajom dotkniętym redukcją dostaw.

Brukselscy urzędnicy jak mantrę powtarzają tezę, że chodzi o spór między dwoma podmiotami komercyjnymi i nie ma miejsca na interwencję w tej sprawie ze strony unijnych władz. Jednak z dnia na dzień widać coraz większe zdenerwowanie.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Biznes
Elon Musk nie jest już najbogatszym człowiekiem świata. Jest nowy król bogactwa
Biznes
Rosyjskie drony nad Polską, strategia rozwoju do 2035 i IPO Smyka
Biznes
Tak handel może skorzystać na cyfrowej rewolucji
Biznes
Abramowicz i Janukowycz przegrali z Brukselą. Pozostają na czarnych listach, odcięci od majątków
Biznes
43 mld euro z UE dla Polski, wyzwanie demograficzne i rozwój energetyki w Afryce
Reklama
Reklama