Korzystając z tego, że rynek producenta zmienił się w rynek klienta, chce wytargować 50-proc. zniżkę. I Airbus i Boeing zapewniają, że mają nadal pełne portfele zamówień i w tym roku zamierzają dostarczyć klientom tyle samo maszyn, co w 2008 r.: Airbus 483, a Boeing 511. Airbus jednak przyznał, że jego klienci obcięli zamówienia o 122 maszyny.
O kłopotach otwarcie już mówi brazylijski Embraer, trzeci co do wielkości producent samolotów na świecie. Właśnie podał, że ze względu na spadek popytu jest zmuszony do redukcji załogi o 20 proc., czyli ponad 4 tys. osób. Brazylijczycy przyznali, że w tym roku nie dostarczą klientom 270 samolotów, jak to planowali, a jedynie 242. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku kierownictwo Embraera informowało o planowanych dostawach w tym roku 320 maszyn.
Przy mniejszym popycie ceny maszyn będą spadać. Z większymi zamówieniami samolotów czeka irlandzki Ryanair. Prezes Michael O’Leary powiedział otwarcie: – Złożę zamówienie na 200 maszyn, kiedy ich portfel zamówień się rozsypie. Nie ukrywał, że oczekuje co najmniej 50-proc. upustu od katalogowej ceny 70 mln dol. za sztukę. – Do głowy by mi nie przyszło, żeby tyle płacić – powiedział, dodając, że cena jaką jest gotów zaakceptować, to 35 – 40 mln dol. za sztukę. Dostawy miałyby się rozpocząć w roku 2013, a wartość kontraktu to 7 mld dol. za 200 maszyn.
Giovanni Bisignani, dyrektor generalny IATA uważa, że najwięksi producenci nie będą w stanie dostarczyć w tym roku więcej, niż połowę z planowanych zamówień. – Liczę jednak,że transport lotniczy już w tym roku odbije od ziemi – czytamy w jego wypowiedzi na stronach IATA.
Nowe samoloty od Boeinga miał dostać jesienią ubiegłego roku polski LOT, ale opóźnienia w produkcji modelu Dreamliner przesunęły dostawy dla polskiego przewoźnika na bliżej nieokreślony termin w 2010 r. Dla LOT-u jest to korzystne. Przy znacznym spadku popytu na przewozy długodystansowe nowe dreamlinery nie miałby dokąd latać. A teraz linia może liczyć na liczone w milionach dolarów odszkodowanie od producenta.