Jeszcze dzień przed posiedzeniem zarządu Wojciech Kądziołka, rzecznik PLL LOT, zapewniał „Rz”, że narodowy przewoźnik nie ma w planach likwidowania spółki córki. Decyzja musiała więc zostać podjęta spontanicznie. Powodem jest trudna sytuacja na rynku lotniczym. IATA prognozuje, że światowa branża straci w tym roku 4,9 mld dol. W styczniu i lutym polskie porty lotnicze obsłużyły o 10 proc. podróżnych mniej niż w analogicznym okresie 2008 r.
– Podjęliśmy decyzję o uproszczeniu struktury grupy kapitałowej LOT, gdyż w momencie zaprzestania oferowania przez Centralwings usług na rynku tanich przewoźników utrzymywanie odrębnej struktury byłoby nieekonomiczne – mówi Wojciech Kądziołka. – Zakończenie przez Central- wings świadczenia usług to proces, który zajmie pewien okres. Dotychczasowe umowy będą realizowane zarówno przez samoloty Centralwings, jak i LOT – dodaje. Jak dowiedziała się „Rz”, problemem prawnym może być jednak automatyczne przejęcie połączeń spółki.
LOT zapowiada, że nie wróci na rynek tanich połączeń, nie zrezygnuje jednak z rejsów czarterowych. Flota Centralwings to 7 samolotów. – Ostateczne decyzje o jej przyszłości zapadną w najbliższych tygodniach – wyjaśnia Kądziołka. Co do ok. 200 pracowników firmy LOT „wypracowuje odpowiednie rozwiązania”.
Centralwings utworzono w sierpniu 2004 roku. Przewoźnik miał być flagową polską tanią linią lotniczą. Jednak już we wrześniu 2008 roku wycofał się z rynku połączeń niskokosztowych i skupił na czarterach. Miało to, razem z restrukturyzacja, pozwolić jej zakończyć 2009 rok na plusie. Rok 2008 spółka zakończyła stratą ok. 120 mln zł.
– Decyzja dobra, ale spóźniona – powiedział „Rz” Jerzy Adamski, były członek zarządu PLL LOT. – Formuła, jaką przyjęto dla Centralwings, się nie sprawdziła, za późno też postanowiono zrobić ze spółki córki przewoźnika czarterowego. Maszyny stały na ziemi, a LOT nie mógł nimi latać, bo głównym podnajemcą był Centralwings.