Bumar, dotknięty w tym roku drastycznymi ograniczeniami zamówień wojskowych, aby zdobyć pieniądze na restrukturyzację, ale też na bieżącą produkcję, zaciąga pożyczki pod zastaw akcji swoich spółek zależnych. Menedżerowie zbrojeniówki, do których dotarła „Rz”, mówią, że banki chcą, by Bumar, który jeszcze w zeszłym roku osiągał przychody przekraczające 3,5 mld zł, gwarantował pożyczki akcjami wyłącznie najlepszych firm sektora obronnego. To m.in. skarżyskie Mesko, Maskpol Konieczki, Przemysłowe Centrum Optyki w Warszawie, stołeczny Radwar, które lepiej radzą sobie nawet w kryzysie.
– Sama spółka Bumar, integrująca najważniejsze przedsiębiorstwa sektora, w oczach bankowców przestaje być wiarygodnym partnerem – podkreśla jeden z prezesów dużego przedsiębiorstwa. Jeszcze kilka lat temu to Bumar poręczył za kredyty niezbędne do sfinansowania największego zamówienia armii – wartego 5 mld zł kontraktu na produkcję transporterów Rosomak w siemianowickich Wojskowych Zakładach Mechanicznych. Dziś trwają gorączkowe analizy, kto mógłby wyręczyć w tym procesie słabnący pancerny holding.
Sławomir Kułakowski, szef Polskiej Izby Producentów na rzecz Obronności Kraju, tłumaczy, że Bumar sięga po ostateczne rozwiązanie. – To kwestia braku zaufania do pewności państwowych zamówień wojskowych. Wszyscy mają w pamięci niedawne wydarzenie, kiedy z dnia na dzień minister finansów wstrzymał wydatki na modernizację armii – dodaje rzecznik.
Inaczej widzi sytuację Aldona Wojtczak, wiceprezes Bumaru ds. finansowych. Wyjaśnia, że holding rzeczywiście miał problemy w negocjacjach kredytowych wiosną tego roku – w szczytowym okresie niepewności w zbrojeniówce. Po trudnych rozmowach udało się jednak ułożyć z bankami i dziś firma znów może gwarantować pożyczki kontraktami podpisanymi z wojskiem. Ogromne pieniądze potrzebne są teraz jednak na restrukturyzację spółek, np. Zakładów Mechanicznych w Łabędach czy likwidowanych zakładów PZL Wola. – By zdobyć kredyty na ten cel, rzeczywiście sięgamy m.in. po akcje naszych spółek – mówi Wojtczak. Wiceprezes Bumaru twierdzi, że sprawa finansowego „patronatu” nad produkcją rosomaków w WZM Siemianowice została uregulowana do 2013 r. Zagrożeń więc nie widać.