Z europejskich fabryk niepewny jest jedynie los zakładu w Antwerpii - powiedział w sobotę we Frankfurcie prezes GM Europe, Nick Reilly podczas telekonferencji z dziennikarzami.
Restrukturyzacja nie polega jedynie na zwalnianiu ludzi, musimy zmniejszyć nasze moce - mówił.
Reilly nie wyobraża sobie, żeby Niemcy mogli nie wesprzeć Opla. — Jestem wielkim optymistą i liczę na to,że każdy z krajów, gdzie Opel ma swoje fabryki, przyjdzie z jakąś formą pomocy. Ale - co jest bardzo hipotetyczne - gdyby okazało się,że Berlin odmówi pomocy, nie zmieni to w żaden sposób naszych planów restrukturyzacyjnych w Niemczech. Rozmiary cięcia miejsc pracy nie są uzależnione od pomocy publicznej danego kraju. Ostatecznie we wszystkich fabrykach Opla pracę ma stracić 8.3 tys. pracowników. O 700 osób mniej, niż Reilly zakładał początkowo i o 2 tysiące mniej, niż planowało konsorcjum Magna/Sbierbank.
W piątek, 4 grudnia w Brukseli Reilly przedstawił w Brukseli główne założenia swojego planu dla Opla, który jak mówił jest gotowy w 95 procentach. — Dla nas jest ważne, aby GM przedstawiał ten sam plan we wszystkich zainteresowanych krajach i by plan ten nie zmieniał się zależnie od rządu z którym Reilly rozmawia - mówił po brukselskim spotkaniu unijny komisarz ds przemysłu, Guenther Verheugen.
Oprócz niego z Reillym rozmawiali odchodząca komisarz ds konkurencji Neelie Kroes i Kris Peeters, premier rządu Flandrii, gdzie Opel ma fabrykę. — Nie może też być wyścigu z pomocą dla Opla. Najpierw musimy zobaczyć gotowy plan, potem możemy mówić o pieniądzach - mówił Verheugen. Sam Reilly nie sądzi, aby Komisja Europejska mogła zablokować pomoc publiczną, nawet gdyby ostatecznie okazało się, że Hiszpania, Polska i Wielka Brytania miały finansować likwidację miejsc pracy przede wszystkim w Niemczech i Belgii.