Polski rynek motoryzacyjny ma niewielkie szanse na rychłą poprawę. Mimo wzrostu sprzedaży nowych samochodów w listopadzie (o 7 proc. w porównaniu z październikiem) oraz nieco lepszego wyniku za okres 11 miesięcy (wzrost o 0,5 proc. rok do roku) prognozy na przyszły rok są niekorzystne.
– Jeżeli kurs euro spadnie poniżej 4 zł, jeśli nie będzie programów wspomagających na bliskich nam rynkach, zwłaszcza niemieckim, to sprzedaż może się zmniejszyć – twierdzi szef Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar Wojciech Drzewiecki.
[wyimek]Słabnąca sprzedaż samochodów dla klientów indywidualnych kontrastuje z dobrymi na tle innych państw wynikami polskiej gospodarki. Przy tym prognozowany wzrost bezrobocia może dodatkowo osłabić rynek nowych aut w przyszłym roku. [/wyimek]
Ponieważ także eksperci zakładają znaczące umocnienie złotego, a dopłaty w Niemczech to już historia, perspektywa spadku sprzedaży jest bardzo realna. O ile? Możliwe, że nawet o 17 proc. Tyle bowiem wynosi obecna różnica między liczbą sprzedanych samochodów a zarejestrowanych. Według Samaru w okresie od stycznia do końca listopada sprzedano 291,8 tys. aut. Z kolei liczba rejestracji w tym czasie zbliża się do 244 tys. Te „brakujące” niemal 50 tys. samochodów wyjechało za granicę do obywateli Niemiec, kupujących je właśnie z wykorzystaniem premii za złomowanie starych pojazdów. Tymczasem zdaniem ekspertów nic na razie nie wskazuje, by w przyszłym roku coś zupełnie nowego, a zarazem tak skutecznego jak dopłaty, mogło znacząco pobudzić popyt.
– Jedyna dobra rzecz, jaka prawdopodobnie się wydarzy, to zwiększenie zakupów przez firmy – mówi prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego Jakub Faryś. Przedsiębiorcy z uwagi na kryzys odkładali wymianę aut w swoich flotach. Nie mogą jednak przedłużać tego w nieskończoność z powodu rosnących kosztów. Dlatego o ile jeszcze dwa miesiące temu spadek sprzedaży aut flotowych sięgał w ujęciu rocznym 25 – 26 proc., o tyle obecnie zmniejszył się do 15 proc.