Od 12 listopada prawie 1750 stoczniowców już nie ma żadnych świadczeń. Zarejestrowali się w urzędzie pracy, ale nie przysługują im zasiłki. - Ten program, który zgodnie z założeniami stoczniowej specustawy miał utrzymywać pracowników stoczni w gotowości do pracy do czasu rozpoczęcia produkcji przez nowego inwestora, pochłonął 50 mln zł, a jego efekty są marne - mówi "Rzeczpospolitej" Marek Lewandowski, były rzecznik "Solidarności" w Stoczni Gdynia.
- Dlatego trzeba go kontynuować, żeby umożliwić stoczniowcom znalezienie zatrudnienia. Dlatego od kilku miesięcy proponujemy, by rząd wystąpił do Komisji Europejskiej o możliwość skorzystania z Funduszu Dostosowania do Globalizacji, w ramach którego stoczniowcy mogliby liczyć na dodatkowe środki na przekwalifikowanie.
Sejmowe komisje skarbu i gospodarki odrzuciły w listopadzie dezyderat do premiera o taką modyfikację specustawy stoczniowej, aby umożliwiła wypłatę zasiłków dla bezrobotnych tym stoczniowcom, którzy zarejestrują się w urzędach pracy jako bezrobotni.
Dziś związkowcy ze stoczni będą jeszcze raz postulować takie rozwiązanie podczas spotkania z ministrem Bonim.
29 maja zakłady w Gdyni i Szczecinie przestały produkować statki, a ich majątek został podzielony i wystawiony na sprzedaż w przetargach.