Na otwartym dziś międzynarodowym salonie samochodowym w Pekinie przewidziano łącznie 89 światowych premier.
W ogromnej hali wystawowej o powierzchni 200 tys. m[sup]2[/sup] wystawiono prawie 1000 modeli, w tym 65 pojazdów koncepcyjnych (eksperymentalnych), 95 ekologicznych i całą flotę luksusowych limuzyn dla rosnącej części coraz bogatszych Chińczyków.
Obecni są wszyscy producenci, bo dla każdego z nich Chiny stały się nadzieją na szybki rozwój, jeśli nie kołem ratunkowym. W 2009 r. sprzedano w tym kraju 13,64 mln pojazdów, o 45 proc. więcej niż rok wcześniej, więcej niż w USA. (tam sprzedano 10,5 mln). Ten rok zaczął się "wybuchowo": po trzech miesiącach sprzedaż skoczyła o 76 proc. wraz ze wzrostem gospodarczym o 11,9 proc. PKB - wynika z danych rządowych. W całym roku oczekuje się wzrostu o 20-25 proc., co warunkach chińskich będzie oznaczać 17 mln pojazdów. To ogromny skok, zwłaszcza, że 15 lat temu w Chinach nie było praktycznie prywatnych samochodów.
Analitycy przewidują, że szybki wzrost sprzedaży utrzyma się jeszcze przez kilak lat, głównie dzięki rozrastaniu się klasy średniej w mniejszych miastach. GM szacuje np., że liczba rodzin, które będzie stać na kupno własnego auta wzrośnie z 10 mln w 2005 r. do 75 mln w 2015 r. Przybywa też chińskich milionerów.
Nic więc dziwnego, że salony samochodowe w Pekinie i Szanghaju przyciągają coraz więcej wystawców — podkreśla Ian Fletcher z IHF Global Insight. — Auto China dołączył do Detroit, Tokio i Paryża, stał się jedną z największych i najważniejszych imprez branżowych — dodaje rzecznik Daimlera, Trevor Hale.