Deputat cukrowy w cukrowniach (50 kg co roku dla każdego pracownika) i węgiel w kopalniach (do 8 ton). To tylko niektóre z zapisów, jakie znajdują się w zakładowych układach zbiorowych pracy. Z zasady mają one zawierać bardziej korzystne lub elastyczne zapisy niż zapisane w kodeksie pracy. Boom na takie porozumienia miał miejsce w połowie lat 90., gdy określono je w prawie, od pięciu lat systematycznie spada liczba nowych układów.
[wyimek]8276 porozumień układowych zawarto w rekordowym 1995 roku[/wyimek]
„Rz” poprosiła duże firmy, z największymi przychodami ze sprzedaży, by anonimowo napisały, jakie elementy zawierają ich zakładowe układy zbiorowe pracy. Część zawiera co najwyżej wyższe stawki urlopów, nadgodzin czy zasiłków chorobowych. Zapisane są tam korzystne zasady czasu pracy, wyższe odprawy emerytalne czy dodatkowo opłacane dłuższe urlopy. W większości firm pracownik w czasie choroby dostaje 100 proc. zwykłej płacy, ma od dwóch dni do dwóch tygodni więcej urlopu. Układy przewidują też automatyczne podnoszenie co roku płac o wysokość inflacji. Ale w niektórych znajdują się także bardzo precyzyjne zasady wypłacania nagród z zysku, nawet jeśli pracownik zmienił miejsce zatrudnienia.
[srodtytul]2 tys. na zakupy[/srodtytul]
– Nie wiadomo dokładnie, ilu pracowników korzysta z zakładowych układów zbiorowych pracy. Jeszcze kilka lat temu szacowało się, że jest to ok. 40 proc. pracowników sektora przedsiębiorstw – przyznaje prof. Juliusz Gardawski, socjolog z SGH. Ale Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert PKPP Lewiatan, zwraca uwagę, że od kilku lat praktycznie nie zawiera się układów w firmach, gdzie ich dotąd nie było, tylko stare są zastępowane nowymi.