Elektrownie nie chcą giełdy energii

Nowy spór między Urzędem Regulacji Energetyki a producentami prądu. Powód – interpretacja przepisów o obowiązku sprzedaży energii na giełdzie. Gra toczy się o miliony złotych

Publikacja: 31.05.2010 02:58

Elektrownie nie chcą giełdy energii

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

– Prezesowi URE zależy, by elektrownie sprzedawały swoją energię na wolnym rynku: albo w przetargach otwartych dla odbiorców, albo na giełdzie czy poprzez platformy internetowe – mówi ekspert branży Filip Elżanowski. – Nowe Prawo Energetyczne ma ograniczyć zwyczaj zawierania umów między producentami energii i spółkami handlowymi wewnątrz jednej grupy, czyli poza wolnym rynkiem. Bo wtedy trudno mówić o tym, że jest on przejrzysty.

Spór pojawił się, gdy prezes URE wydał interpretację nowych przepisów Prawa Energetycznego. Firmy branży ostro ją krytykują. Stanowisko Urzędu oznacza, że cała produkcja energii w kraju po 8 sierpnia będzie podstawą do rozliczenia się z ustawowego obowiązku jej sprzedaży w wolnorynkowych transakcjach, jaki nałożono na elektrownie.

Tymczasem niektóre z nich już zawarły umowy na sprzedaż elektryczności, jaką wyprodukują nie tylko w drugim półroczu, ale i w latach kolejnych. Stanowisko szefa URE jest dla nich więc szczególnie niekorzystne. Po zmianie Prawa Energetycznego muszą nawet 100 proc. swojej produkcji sprzedawać na giełdzie (lub w innych transparentnych transakcjach).

[srodtytul]Realna groźba kar [/srodtytul]

Tymczasem Urząd Regulacji Energetyki zapowiada, że będzie dokładnie sprawdzał, czy elektrownie wypełniają ustawowy obowiązek sprzedaży energii przez giełdę. Jeśli się okaże, że nie, szef URE będzie mógł nakładać kary do kwoty stanowiącej 15 proc. przychodów ze sprzedaży energii. Wiceprezes URE Marek Woszczyk tłumaczy, że wydał odpowiednio wcześnie interpretację przepisów, by spółki wiedziały, czego mogą się spodziewać po 8 sierpnia. – Po to zmieniono Prawo Energetyczne, by poprawić warunki konkurencji, by rynek był bardziej płynny, a transakcje bardziej transparentne – mówi. – Interpretacja przepisów musi ten cel uwzględniać. Tym bardziej że zdajemy sobie sprawę, iż jest duży opór ze strony niektórych firm przed sprzedażą energii na rynku konkurencyjnym, czyli zgodnie z ustawą.

Wiceprezes Woszczyk nie wskazuje nikogo z nazwy, ale nie jest tajemnicą, że najboleśniej może to odczuć największy producent energii w kraju – Polska Grupa Energetyczna. PGE ma ok. 40-proc. udział w wytwarzaniu elektryczności, a z nieoficjalnych informacji wynika, że jej elektrownie zawarły umowy z jedną ze spółek wewnątrz Grupy o sprzedaży energii na kilka najbliższych lat.

[wyimek][srodtytul]21 mld zł[/srodtytul] to wartość energii sprzedanej w 2009 r. polskim odbiorcom[/wyimek]

– W ten sposób PGE zastosowała mechanizm obrony pozycji dominującej – mówi ekspert branży profesor Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej. – Jeżeli cała produkcja z elektrowni PGE będzie w dyspozycji jednej spółki należącej to tej grupy, to oczywiste że będzie ona mogła – tak jak to robi do tej pory – wpływać na ceny na rynku. Zmiany w Prawie Energetycznym i obowiązek giełdowy z założenia miały zapobiegać takim zjawiskom.

Elektrownie Grupy dostarczyły w 2009 r. 49 TWh (49 mln kWh) energii. Różnica w cenie sprzedaży tylko w wysokości 10 zł na megawatogodzinie to różnica w przychodach sięgająca prawie pół miliarda złotych dla PGE.

[srodtytul]Moralne prawo Urzędu [/srodtytul]

Profesor Żmijewski uważa, że szef URE wprawdzie ma „moralnie” rację, przedstawiając swoje stanowisko, ale formalnie nie ma uprawnień do interpretowania Prawa Energetycznego.

– Niestety, przyjęte przepisy nie są do końca precyzyjne, nie zakazują zakontraktowania całej energii wyprodukowanej w grupie przez podmiot do niej należący i to na wiele lat do przodu – dodaje ekspert.

Przedstawiciele elektrowni zarzucają stanowisku URE, że nie tylko nie ma znaczenia z prawnego punktu widzenia, ale i zostało tak przygotowane, jakby chodziło o unieważnienie umów terminowych w energetyce. – Duża część energii sprzedawana jest w ten sposób – mówi prezes GDF Suez Polska Grzegorz Górski. Marek Woszczyk zapewnia, że interpretacja nie podważa tych umów. – Nie możemy akceptować jego stanowiska, że tylko wytworzona energia może być sprzedana – twierdzi Marek Kulesa z Towarzystwa Obrotu Energią.

– Jeżeli URE uważa, że zawierane transakcje – wewnątrz grup czy poza nimi – na rynku energii są niezgodne z prawem, to zarówno i regulator i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów mogą wszcząć odpowiednie postępowania.

– Będziemy dostosowywać strategię w zakresie kontraktowania energii do nowych przepisów – mówi z kolei Krzysztof Zamasz, wiceprezes państwowej grupy Tauron. – Mamy natomiast zobowiązania wynikające z umów zawartych w ubiegłym roku, a dotyczące dostaw w tym roku, i te na pewno wypełnimy.

Nie udało nam się uzyskać opinii szefów PGE w tej sprawie.

[ramka][srodtytul]Kompromis w zabiegach o przejrzysty rynek[/srodtytul]

Dyskusja o wprowadzeniu obowiązku giełdowego trwała wiele miesięcy, jeszcze zanim propozycje zmian w prawie energetycznym trafiły do Sejmu. By rozpatrzyć wszystkie zmiany, powołana została specjalna podkomisja gospodarki, której przewodniczył poseł Andrzej Czerwiński. Wiele tygodni trwało ustalenie zapisów dotyczących właśnie obowiązkowej sprzedaży energii na rynku konkurencyjnym. Prace zakończyły się kompromisem, choć – jak przyznają uczestnicy dyskusji – pomimo wielkich oporów ze strony niektórych firm. Nowe przepisy nakładają obowiązek sprzedaży pewnej ilości energii nie tylko na giełdzie, ale i w otwartych (publicznych) przetargach. Najbardziej restrykcyjnie traktują elektrownie, które otrzymują pomoc publiczną, a więc korzystające z rekompensat z tytułu rozwiązania kontraktów długoterminowych. Taki producent musi sprzedawać 100 proc. energii na otwartym rynku. Dla pozostałych zakładów określono mniejsze limity – od 20 do 50 proc., z czego 15 proc. ma trafić na giełdę. Dzięki nowym przepisom znaczenia nabierze Towarowa Giełda Energii, na której obecnie dokonywane transakcje obejmują zaledwie kilka proc. dostępnej energii. Jej prezes Grzegorz Onichimowski liczy, iż przez giełdę przechodzić będzie ok. 30 – 40 TWh rocznie. Do polskich odbiorców trafia rocznie ok. 112 – 120 TWh energii. [/ramka]

[ramka][srodtytul]Opinia[/srodtytul]

[b]Andrzej Czerwiński[/b] | [i]poseł PO, Komisja Gospodarki[/i]

Firmy nie powinny być zaskoczone stanowiskiem URE. Wiceprezes Marek Woszczyk przedstawił je na posiedzeniu Komisji w połowie maja.Ta interpretacja jest zgodna z intencją ustawy – Prawo energetyczne. Zdajemy sobie sprawę z rozbieżności interesów URE i firm. Urząd Regulacji ma dbać o rynek i jego przejrzystość i temu właśnie służy wydana interpretacja. A porozumienia i umowy zawierane między elektrowniami i spółkami handlującymi hurtowo energią w ramach tej samej grupy powodują, że tej przejrzystości transakcji nie ma. A w konsekwencji płaci za to odbiorca. Przez obowiązek giełdowej sprzedaży chcieliśmy poprawić sytuację na rynku.[/ramka]

Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca