Trwające już drugi tydzień strajki w rafineriach i blokady składów paliw przez związkowców powodują irytację kierowców i problemy przedsiębiorstw transportowych. Przy dystrybutorach paliw, które są nadal czynne, ustawiają się w ostatnich dniach długie kolejki samochodów.
Premier Fillon zarządził w piątek nadzwyczajne kryzysowe spotkanie z przedstawicielami przemysłu paliwowego. Po zebraniu szef rządu poinformował, że "powrót do normalności" na stacjach benzynowych potrwa jeszcze "kilka dni", nie sprecyzował jednak terminu.
Minister ds. ekologii, odpowiedzialny także za transport, Jean-Louis Borloo powiedział w piątek, że "jedna czwarta stacji benzynowych w kraju jest czasowo nieczynna". Szczególnie trudna sytuacja jest w regionie paryskim i w Normandii.
Także przedstawiciele przemysłu petrochemicznego podkreślają, że ponowne zaopatrzenie stacji potrwa dłużej, niż się spodziewano. W pierwszej kolejności cysterny z paliwem mają dotrzeć w pobliże głównych autostrad. Według Jean-Louisa Schilansky'ego, prezesa Francuskiej Unii Przemysłu Naftowego (UFIP), Francja może "jeszcze wytrzymać kilka tygodni, a nawet kilka miesięcy", nawet jeśli tamtejsze rafinerie będą nadal strajkować. Jego zdaniem, jest to możliwe dzięki uruchomionemu już importowi paliw z zagranicy oraz współdziałaniu różnych koncernów paliwowych, mających rezerwy benzyny.
Od kilku dni siły porządkowe odblokowują siłą magazyny i składy paliw. W piątek policjanci usunęli strajkujących związkowców m.in. z rafinerii koncernu Total w Grandpuits pod Paryżem, która produkuje około 70 proc. paliw w regionie paryskim. Pozwoliło to na dostęp do znajdujących się tam składów produktów naftowych.