Zarejestrowana w ukraińskim mieście Kremenczug spółka Livela w sierpniu miała 22-procentowy udział w imporcie produktów naftowych na Ukrainę. We wrześniu już 64 proc. rynku, a w październiku - 77 proc.

Koncerny naftowe działające na Ukrainie (m.in. Łukoil właściciel największej rafinerii w Odessie i TNK-BP) alarmują, że jeżeli rząd nic nie zrobi, to Livela do końca roku zmonopolizuje rynek. Państwo starci na tym co najmniej 1 mld dol do końca roku. Ukraina miesięcznie importuje 490-520 tys. ton produktów naftowych, przy zapotrzebowaniu rynku na poziomie ok. 900 tys. ton. Po trzech miesiącach działalności udział małej firmy z Keremczuga wynosi już 44 proc.. Państwo straciło przez trzy miesiące, jak podliczył Kommersant-Ukraina - 253 mln dol.

Tyle bowiem wyniosłyby opłaty VAT, akcyzowe i cła wwozowego, gdyby Livela musiała je, jak inni importerzy, zapłacić. Nie nie musi, bo zwolnił ją z tego ukraiński sąd. Spółka powołała się na przepisy z lat 90-tych i sprawę wygrała. Wyrok oprotestował urząd celny, ale na razie Livela legalnie zarabia nie płacąc podatków. Tajemnicą pozostają właściciele Liveli. Ukraiński portal energetyczny oilnews.ua pisze, że Livela to spółka-córka polsko-ukraińskiej firmy Taystra.

Skład założycieli i właścicieli zmieniał się kilka razy. Jonathan Muir dyrektor ds. finsnowych TNK-BP sygnalizował, że z powodu nieopodatkowanego importu, u koncernów działających na Ukrainie są problemy z osiągnięciem zaplanowanego wskaźnika EBITA. TNK-BP rozważa więc kilka rozwiązań z wycofaniem się z rynku włącznie.

Zdaniem Kommersnata, rzeczywistym właścicielem Lively jest dziś Wołodymyr Zubik ukraiński deputowany z prezydenckiej Partii Regionów. To by tłumaczyło, dlaczego Kijów nie reaguje na protesty koncernów i kręgów biznesowych (oficjalne pismo do prezydenta wysłała w tej sprawie Asocjacja Europejskiego Biznesu). Sam Zubik zaprzecza, by miał z Livelą coś wspólnego.