Wczoraj dziennikarze finansowi i ekonomiczni zrzeszeni przy Europejskim Banku Centralnym uznali, że to prezes Deutsche Bank AG jest najlepszym szefem europejskiego banku.
To najprawdopodobniej ostatnia nagroda dla Ackermanna, bo zapowiedział rezygnację. Kiedy stanie się ona faktem, warto będzie spojrzeć na kurs akcji DB. Gdy dwa lata temu Ackermann z powodu niedyspozycji żołądkowej pojechał do szpitala, akcje straciły 2,6 proc.
Jest Szwajcarem, ale to jego uważa się za architekta nowoczesnego systemu bankowego w Niemczech. Zaczął od budowania silnego banku w Niemczech. Potem ten solidny, ale skupiony na rodzimym rynku bank przekształcił w wielką międzynarodową instytucję finansową.
Był pierwszym cudzoziemcem w zarządzie w 135-letniej historii Deutsche Banku. Działał tak bezwzględnie, że nie pozwoliłby sobie na to żaden Niemiec. Ograniczył zatrudnienie o 20 procent. Sprzedał akcje Daimlera Chryslera, gdy nie było oczywiste, że kłopoty amerykańskiego Chryslera i europejskiego EADS bardzo obciążą bilans DB. Mimo że jest ulubionym biznesmenem Angeli Merkel, publicznie krytykował niemiecki system gospodarczy, nazywając go przestarzałym.
Osiągnięcia Ackermanna to wprowadzenie DB do światowej pierwszej ligi doradców wyspecjalizowanych w pomocy technicznej przy przeprowadzaniu fuzji oraz powrót tego banku do pierwszej dziesiątki światowej bankowości.