Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu ma większe szanse na zdobycie inwestora wytwarzającego części dla motoryzacji niż producenta samochodów – uważają eksperci.

Jak dowiedziała się "Rz", FSO prowadzi obecnie rozmowy z sześcioma firmami wyposażenia samochodowego. Prócz tego trwają równoległe negocjacje z trzema producentami aut, a także z trzema producentami sprzętu AGD. – Żadne z tych rozmów nie doprowadziły na razie do przełomu, po którym moglibyśmy mówić o dużych szansach na rozpoczęcie nowej produkcji – powiedziała osoba związana z negocjacjami.

Spółka jest na skraju bankructwa. Z jej taśm zjeżdżają chevrolety aveo oraz zestawy do montażu lanosa, które wysyłane są na Ukrainę. Ale popyt na te auta systematycznie maleje. Fabryka ma zaprzestać produkcji z końcem lutego. Część pracowników może mieć jeszcze zajęcie do czerwca przy produkcji części zapasowych, zleceń kooperacyjnych na Ukrainę.

Firma wciąż liczy, że znajdzie inwestora, który zacznie produkować na Żeraniu nowy samochód. Jednym z kandydatów był chiński koncern Chery Automobile. Ale ten miał zdecydować się na budowę fabryki na terenie Turcji. Przedstawiciele branży z kolei przyznają, że przy obecnych niewykorzystanych zdolnościach produkcyjnych fabryk w Europie żerańska FSO jest mało konkurencyjna. Jej minusem są wysokie koszty pracy związane z lokalizacją w Warszawie. Niewykluczone, że te ostatnie okażą się także przeszkodą dla ewentualnej produkcji podzespołów. Zwłaszcza że takie fabryki działają w motoryzacyjnych klastrach w południowej Polsce. Wyniki za cały 2010 rok będą bardzo słabe. – Szacujemy, że w tym roku FSO wyprodukuje zaledwie 20 – 20,5 tys. samochodów – prognozuje Rafał Orłowski z firmy analitycznej AutomotiveSuppliers.pl. To o jedną trzecią mniej niż liczba gotowych aut wyprodukowanych w roku ubiegłym i drastycznie mniej niż dwa lata temu, kiedy to z fabryki wyjechało łącznie 149 tys. aut oraz zestawów montażowych. FSO ubiegły już rok zakończyła 189-milionową stratą, a w tym ledwo wiązała koniec z końcem. Ratunek dla zakładu miała przynieść polityka mocnego zaciskania pasa. Drastyczne oszczędności objęły m.in. wykorzystanie energii, funkcjonowanie linii produkcyjnej, modyfikacje polityki zamówieniowej. Ale najważniejsze miały być cięcia w kosztach pracy. Załodze zaproponowano cięcia w płacach o 22 proc., zredukowanie o połowę odpraw emerytalno-rentowych i zawieszenie wypłat nagród jubileuszowych. W połowie listopada zaczęło się jednak wręczanie wypowiedzeń. Do momentu wstrzymania produkcji prace może stracić ok. 1,3 tys. osób.