Prezydent Dmitrij Miedwiediew polecił generalnemu prokuratorowi Jurijowi Czajce sprawdzić systemy organizacji pracy międzynarodowych lotnisk w Moskwie. Obfite opady śniegu i deszczu sparaliżowały lotniska Domodiedowo i Szeremietiewo. Setki podróżnych nocowało na pierwszym, bo awaria zasilania energetycznego unieruchomiła je od niedzieli. Na drugim Aerofłot odwołał 153 loty, bo zabrakło płynu od odmrażania samolotów. Z powodu śnieżycy utknęło na obu lotniskach 20 tys. ludzi. Na drogach dojazdowych tworzyły się korki o długości 20 km.
Linie lotnicze obwiniają dyrekcje lotnisk za chaos, np. BA podała, że lot do Londynu opóźnił się o dobę, bo personel naziemny nie potrafił zebrać pasażerów i ich bagaży. Rzecznik Szeremietiewa skrytykował z kolei Aerofłot za politykę informacyjną. Pasażerowie nie wiedzieli, dokąd mają iść, na sali odlotów dochodziło do bójek między podróżnymi, którym puściły nerwy.
Prokuratura z Moskwy wysłała wcześniej na lotniska swych ekspertów dla oceny sytuacji i zapewnienia praw podróżnych. Warunki klimatyczne okazały się jednak za trudne dla przedstawicieli władz, stąd interwencja prezydenta.
We Francji chaos na lotniskach i dworcach kolejowych Paryża zaczął się przed świętami, bo nikt nie spodziewał się tak dużych opadów śniegu i mrozu. I nikt nie był przygotowany do sprzątania. Lotnisko CDG w Roissy odprawia normalnie po 1400 lotów dziennie, co godzinę startuje i ląduje po 60 samolotów. W Wigilię utknęło na nim 2 tys. osób.
Przyczyn było kilka: zasypane pasy startowe, samoloty nie mogły odlatywać i lądować. Anulowane połączeń nabrało więc lawinowego charakteru. Ruchem zarządza Generalna Dyrekcja Lotnictwa Cywilnego; gdy opóźnienia przekraczają 2 godziny, anuluje pewne loty. W ubiegłym tygodniu anulowała połowę.