Obcokrajowcy nadal chętnie kupują nowe samochody w polskich salonach. Choć premie złomowe dawno się skończyły, w ubiegłym roku wielkość reeksportu mogła przekroczyć 5 proc. całej sprzedaży wynoszącej 333,552 auta. Jak podaje Instytut Samar, różnica pomiędzy sprzedażą a liczbą rejestracji wynosi 18,4 tys. sztuk. Choć część samochodów może zostać zarejestrowana później, to większość najprawdopodobniej trafiła za granicę. Największym powodzeniem wśród wywożonych z Polski aut cieszyły się volkswageny. Liczba sprzedanych samochodów tej marki jest o 29 proc. wyższa od liczby zarejestrowanych. To ponad 8,1 tys. aut z prawie 27,9 tys., które wyjechały z salonów. Reeksport duży był zwłaszcza w grudniu, w którym sprzedaż wyższa była od rejestracji o prawie 36 proc. To ponad 1,2 tys. samochodów. Aż tak dużej różnicy nie było w przypadku żadnej innej marki.
W ciągu całego 2010 roku za granicę chętnie wywożono także skody (blisko 2,2 tys. większa sprzedaż od rejestracji), fiaty (prawie 2 tys.) i fordy (1,4 tys.). Duże wzięcie miała również marka Dacia, której sprzedaż była wyższa od rejestracji o jedną piątą, a także marki koreańskie: Hyundai i Kia. Zagranicznych klientów przyciągały także auta z najwyższej półki: w grudniu były to dwa bentleye i jeden aston martin.
Co nakręca reeksport aut? Z jednej strony to różnice w cenach, zwłaszcza przy słabym w stosunku do wartości euro złotym. Ale powodem jest też długie oczekiwanie na poszukiwane modele za granicą, np. w Niemczech. Niecierpliwi klienci nierzadko mogą kupić w polskim salonie i szybciej, i taniej.
Ale część klienteli to także zagraniczni, zwłaszcza niemieccy, dilerzy. – Tamtejsi właściciele salonów chcą zarabiać głównie na serwisowaniu auta, dlatego mogą zrezygnować z marży i dostarczyć klientowi auto nawet z zagranicy – mówi jeden z polskich sprzedawców.