Niskokosztowa linia lotnicza — Ryanair wymyśliła kolejną metodą na zwiększenie przychodów. Każdy podróżny będzie musiał zapłacić „podatek odszkodowawczy" — 2 funty, albo ich równowartość.
„Odszkodowawczy", bo wpływy z tego tytułu mają zasilić specjalny fundusz, z którego będą wypłacane wymagane przez UE odszkodowania za opóźnienie samolotu np z powodu złej pogody, albo — jak to było rok temu chmury pyłu wulkanicznego, który sparaliżował lotnictwo europejskie.
To nic innego, jak kolejna podwyżka cen biletów — uważają analitycy rynku lotniczego. Z kolei konkurencja jest zdania, że nowa dopłata jest wprowadzeniem tylnymi drzwiami opłaty paliwowej, którą Ryanair tak dotychczas krytykował.
W oficjalnej informacji skierowanej do pasażerów Irlandczycy jednak upierają się, że jest inaczej. Ich zdaniem wymogi UE zmuszające przewoźników do wypłacania pasażerom odszkodowań za loty, które nie doszły do skutku muszą być pokrywane przez samych pasażerów. Według informacji przewoźnika w ubiegłym roku został on zmuszony do wypłacenia odszkodowań z tego tytułu w kwocie ponad 100 mln euro. Było to skutkiem odwołania 15 tysięcy lotów i uniemożliwienia podróży 2,4 mln pasażerów. Wśród przyczyn skasowanych połączeń była chmura wulkaniczna, strajki kontrolerów lotniczych w Europie oraz śnieżyce tuż przed Bożym Narodzeniem. Przy tym Ryanair informuje, że zniesie nową dopłatę wówczas, kiedy zmienią się unijne przepisy.
Stephen McNamara z Ryanaira tłumaczył wczoraj, że unijna regulacja nr 261 nakazująca liniom lotniczym m.in. zapewnienie hotelu i posiłków pasażerom, którzy z powodów niezależnych od linii nie mogli odlecieć są dyskryminujące przewoźników. Przy tym McNamara dodał: — Jest nam przykro, że zostaliśmy zmuszeni do nałożenia takiej opłaty, ale niestety dodatkowe zobowiązania, jakie zostały nam narzucone muszą zostać przerzucone na pasażerów.