Zamieszki w Egipcie i Tunezji oraz wojna domowa w Libii, które wywindowały notowania ropy, sprzyjają Rosji.
Ministerstwo Gospodarki podniosło prognozowaną średnią cenę ropy na ten rok z 81 dolarów za baryłkę do 105 dolarów, a resort finansów oszacował, że dzięki temu wzrosną przychody do budżetu o 40,37 mld dolarów.
Ta informacja potwierdza opinie ekspertów, zdaniem których oprócz arabskich producentów ropy to właśnie Rosja jest w ścisłej czołówce na liście krajów korzystających na niestabilnej sytuacji na rynku naftowym. Chodzi nie tylko o to, że rząd w Moskwie będzie mieć wyższe przychody z eksportu surowców w efekcie rosnącego zapotrzebowania w Europie po wstrzymaniu dostaw z Libii, ale też o umocnienie pozycji kluczowego dostawcy surowca dla Europy. To właśnie rosyjski Gazprom zwiększył eksport do Włoch, gdy gazociąg z Libii przestał transportować surowiec. Według wstępnych szacunków wyższy popyt w Europie pozwolił temu koncernowi zarobić w pierwszym kwartale dodatkowo 3,5 mld euro.
3,5 mld euro zyskał dodatkowo Gazprom na eksporcie ropy do Europy w I kw.
Mimo wzrostu przychodów tegoroczny deficyt rosyjskiego budżetu szacowany jest na 1 – 1,4 proc. PKB, choć w pierwszym kwartale nadwyżka budżetowa wyniosła 1 proc. PKB. Minister finansów Aleksiej Kudrin zapowiedział jednak, że w przypadku spadku notowań ropy poniżej 100 dolarów za baryłkę Rosja będzie miała deficyt budżetowy także w 2012 r.