Wszystko przez nową ustawę refundacyjną wchodzącą w życie od 1 stycznia 2012 r., wprowadzająca sztywne ceny leków refundowanych i obniżającą marże hurtowe w ciągu trzech lat z 8,91 do 5 proc. Uniemożliwia ona hurtownikom i aptekarzom po Nowym Roku sprzedaż kupionych wcześniej leków po ich dotychczasowej cenie.
Jeśli będą wyższe, aptekarz może dodatkowo zarobić, ale w przypadku zmiany ceny na niższą straci. To oznacza, że firmy, nie wiedząc jeszcze, jakie leki zostaną objęte refundacją, będą chciały jak najszybciej pozbyć się zapasów, żeby od stycznia przyszłego roku nie stracić na sprzedaży refundowanych preparatów. Tym bardziej że po wejściu nowego prawa skurczą się ich marże.
Żeby zapewnić bezpieczny obrót lekami, hurtownia powinna mieć zapas starczający na trzy tygodnie dostaw leków do aptek. Dlatego branża farmaceutyczna apeluje do ministra zdrowia, żeby udostępnił jej nowy wykaz leków refundowanych z trzytygodniowym wyprzedzeniem, inaczej niektóre preparaty czasowo mogą zniknąć ze sprzedaży albo pacjenci będą mieć kłopot z ich uzyskaniem.
– Docierają do nas sygnały, że niektórzy hurtownicy, a w ślad za nimi i aptekarze, już teraz starają się upłynnić część zapasów – mówi "Rz" Dariusz Nowicki, dyrektor biura Polskiej Izby Przemysłu Farmaceutycznego i Wyrobów Medycznych Polfarmed. – Sprawa jest poważna, bo grozi zachwianiem płynności obrotu lekami refundowanymi.
- Już teraz branża podchodzi ostrożnie do leków wolno rotujących, czyli takich, które trudno się sprzedają – mówi "Rz" Andrzej Stachnik, prezes Związku Pracodawców Hurtowni Farmaceutycznych. – Firmy starają się nie gromadzić większych zapasów niż takie, które są potrzebne do bieżącej obsługi aptek. Na to może nałożyć się większy popyt na leki w końcówce roku, bo wielu lekarzy wypisuje pacjentom leki na trzymiesięczną kurację. Apteki już dziś nie mają dużych zapasów, a limity logistyczne związane z rosnącymi cenami benzyny mogą uniemożliwić hurtowniom, zwłaszcza tym mniejszym, częste uzupełnianie ich zasobów na bieżąco.