– Chcemy wprowadzić próg, np. podobnie jak na Węgrzech – 2 mln euro rocznego obrotu, do którego firma będzie z podatku zwolniona. Powyżej niego byłby to 1 proc. od finalnego obrotu – mówi poseł PiS Przemysław Wipler, który przewodniczył zespołowi opracowującemu projekt ustawy. – Chcemy uniknąć podobieństw z podatkiem VAT – obrotowego nie płaciliby pośrednicy, jak np. dostawcy czy hurtownie – dodaje.
Dokument jest już gotowy, jednak nie wiadomo, kiedy zostanie ogłoszony. Ostrożne szacunki mówią, że z jego tytułu do budżetu mogłoby wpłynąć nawet kilka miliardów złotych. Chodzi bowiem nie tylko o sieci sklepów spożywczych, ale także meblowych, odzieżowych czy ze sprzętem elektronicznym.
– Firmy handlowe znają wiele sposobów na redukowanie czy wręcz unikanie płacenia podatków poprzez mnożenie kosztów czy rozliczenia w rajach podatkowych. Dlatego powinno się pojawić rozwiązanie, które spowoduje, że realnie zaczną je wreszcie płacić – dodaje Przemysław Wipler.
Ministerstwo Finansów podało, że w latach 2005 – 2008 kilka największych zapłaciło 689,7 mln zł podatku dochodowego. Przy obrotach idących w dziesiątki miliardów złotych.
Tesco podało, że w swoim roku fiskalnym 2010 zapłaciło, ale także na rzecz władz lokalnych, niemal 400 mln zł, a obroty przekroczyły 9 mld zł. Inne firmy takich informacji nie podają.