Zanosi się na kompromitację największego krajowego holdingu obronnego. Uzgadniana od co najmniej trzech lat i podpisana w połowie stycznia umowa z hinduskim koncernem Beml na dostawy dla sił pancernych Indii 204 wozów ewakuacyjno – technicznych WZT 3, za 275 mln dol., miała uratować czołgową fabrykę w Gliwicach okazuje się w ramach obecnego kontraktu, niewykonalna.
- Zakłady Mechaniczne, Bumar Łabędy producent WZT 3 zobowiązały się do wyśrubowanego terminu dostaw. W trzy lata trudno będzie zrobić ponad 200 ciężkich, specjalistycznych pojazdów. A na pewno kłopot będzie z dostawą już w tym roku pierwszych 46 zakontraktowanych, maszyn – ocenia Andrzej Kiński, szef fachowego pisma Nowa Technika Wojskowa, znawca broni pancernej.
Umowa do poprawki
- Jesteśmy zdecydowani renegocjować umowę z koncernem Beml, który występuje w imieniu resortu obrony Indii – potwierdza Mariusz Andrzejczak obecny szef Bumaru. Andrzejczak, który po odwołaniu w zeszłym tygodniu prezesa Edwarda E. Nowaka, kieruje zbrojeniowym holdingiem o zeszłorocznych przychodach sięgających 2,8 mld dol. zapewnia, że polskie firmy, po poprawieniu umowy, są zdeterminowane aby zrealizować hinduski kontrakt - ważny dla całej zbrojeniówki.
- To jest bardzo trudny kontrakt, ale policzyliśmy to dokładnie – będzie dla zakładu w Łabędach i całej korporacji opłacalny – zapewniał dotąd Edward Nowak. Były już prezes Bumaru, ale pozostający nadal na etacie we władzach holdingu, podkreśla, że w kalkulacjach uwzględniono różne ryzyka ale nie przewidziano, że trzeba będzie stracić prawie dwa miesiące na uzyskanie korporacyjnej zgody rady nadzorczej na rozpoczęcie projektu, od którego zależy przyszłość kluczowej fabryki pancernej w Polsce.
Prezes z konkursu
Rada nadzorcza Bumaru, 20 marca, w dniu w którym odwołała ze stanowiska Nowaka, zarzucając mu naruszenie prawa korporacyjnego przy podpisywaniu umowy hinduskiej -równocześnie zatwierdziła realizację kontraktu z Bemlem.