Szef Ryanaira został zaproszony do Brukseli na konferencję, w której miał wziąć udział jako główny gość. W ramach zaproszenia Komisja Europejska zobowiązała się do pokrycia kosztów przelotu, zakwaterowania i transportu z lotniska do miasta. O'Leary'ego rozwścieczyło to, że bilet, jaki dla niego wykupiono, był na połączenie innej irlandzkiej linii Aer Lingusa – tej samej, której Komisja Europejska nie pozwoliła mu kupić pięć lat temu (Ryanair jest właścicielem 30 procent akcji Aer Lingusa).

Ostatecznie Michael O'Leary do Brukseli doleciał na własny koszt (Ryanairem), ale nie wziął udziału w konferencji, na którą został zaproszony, tylko zorganizował spotkanie z prasą. Skrytykował politykę Brukseli, która z jednej strony nakazuje oszczędności, a z drugiej – nie korzysta z tanich połączeń lotniczych.

Reakcja Komisji była natychmiastowa – okazało się, że Ryanair nie pozwala sprzedawać biletów na swoje połączenia za pośrednictwem agentów (Komisja korzysta z American Express). Jednocześnie rzecznik KE Anthony Gravili poinformował, że mimo tych utrudnień Komisja kupiła w 2011 roku 300 biletów na połączenia Ryanaira, a American Express kupił dodatkowo 1696 na połączenia innych przewoźników niskokosztowych, którzy nie wprowadzili tylu restrykcji co irlandzka linia.

Mimo to w poniedziałek prawnicy Ryanaira złożyli formalne zażalenie w Europejskim Sądzie Obrachunkowym na politykę finansową KE w odniesieniu do podróży służbowych.