Epidemia koronawirusa przyspieszyła rozwój rynku dowozu żywności. Startup Rebel Tang postanowił włączyć się w ten trend, uruchamiając restauracje bez własnych lokali. Oferuje cztery różne menu, wykorzystując kuchnie oraz wolne moce produkcyjne zewnętrznych restauracji – i rozwija się błyskawicznie. Projekt Rebel Tang ruszył w oparciu o współpracę z sieciami Bierhalle i wykorzystanie ich zaplecza kuchennego. Do firmy zgłaszają się jednak kolejne restauracje, a startup wkrótce ma zacząć współpracę na zasadzie franczyzy z zewnętrznymi lokalami.
Wolne moce produkcyjne
– To banalnie prosty pomysł, nie otwieramy nowych restauracji, a dajemy istniejącym nową ofertę – mówi Stanisław Magdij, współzałożyciel Rebel Tang. – Bez wielkich inwestycji uzupełniamy format, w którym restauracje już dziś funkcjonują. Zarządzam siecią restauracji, więc jest to dla nas naturalne zaplecze technologiczne i intelektualne, bo korzystam z moich szefów kuchni przy opracowywaniu oferty – mówi Magdij. Przyznaje, że wiatru w żagle temu modelowi biznesowemu dodał lockdown spowodowany przez koronawirusa, który pozamykał restauracje, pozwalając lokalom sprzedawać dania jedynie na wynos. Pierwsze osiem kuchni uruchomili na przełomie maja i czerwca, dziś w ośmiu lokalizacjach w kilku miastach oferują więc 32 wirtualne kuchnie, do końca roku chcą mieć ich nawet sto.
– Nasza oferta jest skierowana do istniejących już restauracji, by mogły wygenerować dodatkowe zamówienia, ale bez zmiany swojego menu. To taka alternatywa dla wirtualnych kuchni, nasz model nie jest kapitałochłonny, bo wykorzystuje potencjał już istniejących restauracji, która już ma sprzęt i zatrudnia kucharzy – mówi Marek Cynowski, prezes Rebel Tangu.
Wejście do mniejszych miast
Spółka wymyśliła cztery różne tzw. koncepty, czyli dania czterech kuchni, od pizzy calzone przez pierogi, drób po dania z wieprzowiny. Menu wszystkich tych czterech wirtualnych lokali oferuje na platformach agregujących oferty wielu restauracji, jak Uber Eats, Glovo czy Pyszne.pl. Rebel nie wyklucza jednak stworzenia własnej platformy, gdy zbiorą odpowiednio dużo współpracujących lokali. – Patrząc na skalę, jaką jesteśmy w stanie osiągnąć przy dużej liczbie partnerów, nie wykluczamy, że w przyszłości będziemy sami w stanie być takim agregatorem, jak platformy, z których dziś korzystamy – zapowiada Magdij.