Tym bardziej, że już 20 lutego br. zmieni się sposób zawierania umów, w życie wejdzie bowiem istotna dla sektora obronnego nowelizacja ustawy Prawo zamówień publicznych.
Dotychczas obowiązujące decyzje Ministra Obrony Narodowej określające zasady i tryb zawierania umów w sektorze obronnym zostaną w znacznej mierze zastąpione Prawem zamówień publicznych (dalej Pzp), z wszystkimi pozytywami, ale również negatywnymi konsekwencjami. Jedno jest pewne, zarówno przyszli „zamawiający", jak i przyszli „wykonawcy" muszą się przygotować na swoisty „szok kulturowy" polegający na zderzeniu z nieznanym, światem zamówieniowym.
Wpływu na to, że sektor obronny zostanie objęty europejskimi regulacjami zamówieniowymi (dyrektywa 2009/81/WE) nie mieliśmy jako państwo członkowskie zbyt dużego, co wynikało przede z determinacji Komisji Europejskiej i poparcia jej inicjatywy przez znaczą część tzw. dużych krajów UE oraz - powiedzmy - neutralnego stosunku pozostałych.
Zastosowanie akurat Pzp zarówno do wyboru wykonawców jak również zawieranych umów w tej specyficznej dziedzinie było jednak suwerenną decyzją polskiego parlamentu. Z europejskiego punktu widzenia nic nie stało bowiem na przeszkodzie, aby stworzyć w tym celu zupełnie odmienną, specyficzną regulację, ponieważ rynek obronności i bezpieczeństwa państwa różni się od zakupu papieru do drukarek czy budowy dróg. Nie przypadkiem zresztą, na poziomie europejskim nie ograniczono się jedynie do wprowadzenia zmian do tzw. klasycznej dyrektywy 2004/18/WE, ale przyjęto zupełnie nową – fakt, że powielającą ją w wielu miejscach – dyrektywę 2009/81/WE.
Podstawowe konsekwencje decyzji naszego ustawodawcy będą dotyczyły: