Polacy wytwarzają rocznie ok. 12 mln ton odpadów komunalnych. Kolejne 2–3 mln ton trafia na nielegalne wysypiska, np. do lasów. – Dziś nawet 20 proc. naszych mieszkańców nie ma podpisanych umów na wywóz odpadów – mówi Przemysław Deda, przewodniczący Związku Międzygminnego „Gospodarka Komunalna" Chrzanowa, Libiąża i Trzebini. Często jest przekonywany przez takie osoby, że w ogóle nie wytwarzają odpadów.
Zapłacą wszyscy
Takie sytuacje mają odejść w przeszłość. Zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, od 1 lipca to samorządy będą odpowiedzialne za odbiór i zagospodarowanie odpadów, a mieszkańcy zapłacą stałą opłatę za ich odbiór. Adam Fedorowicz, przewodniczący Związku Gmin Dolnej Odry, liczy, że tym samym zniknie motywacja, by wywozić śmieci do lasu.
Zdaniem Krzysztofa Kawczyńskiego, eksperta Krajowej Izby Gospodarczej, na początku nowe przepisy zamiast uporządkować rynek, spowodują olbrzymi bałagan – przynajmniej na początku. Kawczyński podkreśla, że choć przyjęcie ustawy było koniecznością, to kilka jej zapisów jest nieprecyzyjnych, a gminy zbyt późno zaczęły przygotowywać się do nowych zadań.
Jako przykład podaje Warszawę, w której dotąd nie ogłoszono przetargu na wybór firmy, która odbierze śmieci od mieszkańców. – Pesymistyczny wariant jest taki, że firmy, które dotąd odbierały odpady, usuną swoje pojemniki, a nowe nie staną na czas. Spotkałem się już z sugestią urzędników, że sam będę musiał załatwić odbiór odpadów i wystąpić do gminy o zwrot kosztów – mówi Kawczyński.
Zbyt tanio na efekty
Choć ustawa zakłada, że gminy mają zorganizować odbiór wszystkich odpadów od mieszkańców, wiadomo już, że w przypadku np. dużych gabarytów, elektrośmieci czy odpadów zielonych niewiele się zmieni. Większość gmin zamierza dwa razy organizować zbiórkę takich odpadów, więc Kawczyński obawia się, że śmieci znów trafią do lasu.