Ceny energii elektrycznej dla odbiorców biznesowych nie są w Polsce regulowane. Jednak taryfy dla gospodarstw domowych, stanowiących około jednej czwartej rynku, nadal zatwierdza Urząd Regulacji Energetyki.
Pełna liberalizacja jest postulowana od dłuższego czasu. Ale przedstawiciele URE regularnie przypominają, że aby doszło do uwolnienia cen, rynek musi spełniać kryteria konkurencyjności. Inaczej odejście od taryfowania groziłoby wzrostem kosztów zakupu energii dla najmniejszych odbiorców, czyli dla tzw. grupy G. – Kiedy regulator może zdecydować o uwolnieniu cen energii dla grupy G? To bardzo trudne pytanie. Nigdy nie mówiliśmy o dokładnej dacie, ale jedynie o warunkach, które muszą zostać spełnione, by mogło to nastąpić – powiedział Maciej Bando, wiceprezes Urzędu Regulacji Energetyki.
Rozbieżne prognozy
Zdaniem Bando do kwestii uwolnienia cen trzeba podchodzić z właściwej perspektywy, ponieważ nie istnieje jedno idealne rozwiązanie. Świadczy o tym fakt, że Polska nie jest jedynym państwem wpływającym na poziom krajowych cen energii elektrycznej. Oprócz nas w UE stawki dla osób fizycznych bądź dla małych i średnich przedsiębiorstw reguluje 14 innych państw. – Prognozy cen na nadchodzące lata wahają się od 20-proc. spadku do kilkudziesięcioprocentowych wzrostów. Tymczasem, jak pokazują analizy Ministerstwa Gospodarki, zaczyna nam brakować rezerw mocy wytwórczych w systemie. To oznacza, że gospodarstwa domowe mogą odczuć próbę zwiększania cen – powiedział Maciej Bando.
Zapowiedział, że od stycznia 2014 r. URE rozpocznie monitoring rynku. Zbada, czy zmiana sprzedawcy energii staje się coraz łatwiejsza i szybsza. Chodzi również o przejrzystość faktur za energię.
90 procent odbiorców nie rozumie struktury rachunków za prąd