Władze tych miast mają nadzieję, że przyciągną inwestycje w zakresie logistyki, wysokiej technologii i finansów, a do takiej właśnie działalności zachęcał Pekin chcąc przesunąć trzon działalności gospodarczej z energochłonnego przemysłu ciężkiego, który od lat był siłą napędową szybkiego wzrostu.
Krytycy zwracają uwagę, że te projekty zaostrzą problem, jaki Chiny chcą wykorzenić: budownictwa obciążonego kredytami, co stosowały od lat lokalne władze starając sile pobudzać własną gospodarkę. Po latach zmasowanych inwestycji Pekin dąży do skierowania gospodarki ku wzrostowi napędzanemu spożyciem, bo niepokoi się, że szybki wzrost nakładów w fabrykach i w infrastrukturze okaże się chybiony, gdy nastąpi spowolnienie.
- Takie plany zaczynają się często z rozmachem, ale marnie kończą - stwierdził badacz Wang Jun, który w sierpniu odwiedził jedno z budowanych lotnisk - To nie koniecznie dobre wyjście dla całego kraju, bo tak duże inwestycje prowadzą często do powstania nadmiaru mocy i zwiększają dług lokalnych władz - dodał ten pracownik rządowego think-tanku, Chińskiego Ośrodka Międzynarodowej Wymiany Gospodarczej (CCIEE). - Istnieją już oznaki zbędnego inwestowania, bo niektóre regiony w Chinach mają za dużo lotnisk i nie są w pełni wykorzystane - uważa Wang.
Hub to nie tylko lotnisko
Tworzenie lotniczego ośrodka przesiadkowego jest czymś więcej od zwykłego zbudowania lotniska - wyjaśnia starsza konsultantka od lotnictwa w Kent Ridge Consulting w prowincji Fujian, Wang Xiaohua. - Przede wszystkim jest wymagane odprawianie rocznie 10 mln pasażerów i 200 tys. ton frachtu - dodaje. Tylko Pekin, Szanghaj, Kanton, Chengdu, Shenzhen i Kunming spełniły te kryteria pod koniec 2012 r.
- Temat stał się gorący, wiele miast oszalało na jego punkcie - mówi Wang, która doradzana miastom w Wewnętrznej Mongolii i Junanie w zakresie tworzenia lotniczych hubów.