W państwowym salonie sprzedaży Peugeota w hawanie wystawione ceny od 91 tys. dolarów za model 206 z 2013 roku po 262 tys. za większy 508 wywoływały niedowierzanie i rozgoryczenie, a w końcu oburzenie. Niektórzy przybywający od rana tylko kręcili głowami.
— Zarabiam 600 pesos (ok. 30 dolarów) miesięcznie. To znaczy, że w całym życiu nie mógłbym kupić jednego z tych samochodów. Umrę zanim będę mógł kupić auto — stwierdził Roberto Gonzales pracujący jako kierowca w sektorze publicznym wracając do swego Plymoutha z lat 50.
- Te ceny świadczą o braku szacunku dla wszystkich Kubańczyków. Tu mamy same wraki. Teraz nie ma żadnej nadziei na kupno samochodu dla mojej rodziny — powiedział artysta Cesar Perez patrząc na Renaulta z 2005 r. wystawionego z ceną 25 tys. dolarów, podczas gdy poza Kubą takie auto jest dostępne w Internecie za 3 tysiące. Jakaś nauczycielka rzuciła okiem na cenę i krzyknęła: — A są tu jakieś rowery? i wypadła z salonu nie odzywając się do nikogo.
Przeciętna płaca na Kubie, gdzie czterech na pięciu z 5 mln aktywnych zawodowo pracuje dla państwa, wynosi 20 dolarów.
Pewien europejski dyplomata zauważył: — Jestem nieco oszołomiony. Przy takich cenach stare amerykańskie samchody nie znikną szybko z ulic.