Reklama
Rozwiń

M10 przegrało na mikrowahaniach

Nowe technologie. Firmie M10, mimo zainwestowania kilku milionów złotych, nie udało się zbudować skutecznego automatu inwestycyjnego.

Publikacja: 18.02.2014 12:51

Porażką zakończył się prowadzony przez firmę M10, a trwający ponad trzy lata, projekt budowy tzw. automatów inwestycyjnych, które miały zarabiać na mikrowahaniach kursów różnej klasy instrumentów finansowych (głównie pochodnych). Na najbardziej dojrzałych giełdach światowych, m.in. nowojorskiej, tego typu maszyny odpowiadają już za ponad połowę obrotów.

Pochodząca ze Zduńskiej Woli i zatrudniająca kilka osób firma chciała zbudować portfolio (ok. 20–30) automatów inwestycyjnych, które chciała sprzedawać klientom zewnętrznym, przede wszystkim brokerom pragnącym uatrakcyjnić swoją ofertę dla klientów. Inwestycja pochłonęła kilka milionów złotych, m.in. pieniądze zebrane od inwestorów z rynku kapitałowego. M10 jest od dwóch lat notowane na NewConnect.

M10 zdołało stworzyć  kilka prototypów i w zeszłym roku zaczęło testować je, inwestując na własny rachunek, głównie w instrumenty pochodne na indeksy, towary, metale i waluty. W kilka miesięcy spółka straciła jednak w ten sposób kilkaset tysięcy złotych. Na koniec grudnia miała na kontach 108 tys. zł wobec 712 tys. rok wcześniej. Strata netto w 2013 r. wyniosła 0,47 mln zł.

M10 nigdy nie było rentowne, choć w dokumencie informacyjnym obiecywało, że już od 2012 r. zacznie generować zyski. Skumulowane straty  sprawiły, że na początku lutego br.  akcjonariusze musieli na  nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu decydować o  dalszym istnieniu spółki.

– Uznaliśmy, że w obecnej formule i bez wsparcia kapitałowego M10 nie ma racji bytu – oznajmia Wojciech Przyłęcki, przewodniczący rady nadzorczej spółki. Szacuje, że potrzebowałaby ona jeszcze 3–4 mln zł, żeby dojść do fazy komercjalizacji automatów.

– Nie udało nam się znaleźć chętnych na dalsze finansowanie przedsięwzięcia– przyznaje Przyłęcki.

Dlatego M10 szuka nowych pomysłów na biznes.

– Ku naszemu zaskoczeniu już zgłosiło się do nas trzech inwestorów, którzy chcą odkupić  część przedsiębiorstwa. Wartość tego aktywa nie przekracza 0,5 mln zł – mówi Przyłęcki. Twierdzi, że zgłaszają się podmioty i inwestorzy, które chcą wykorzystać spółkę wydmuszkę do upublicznienia własnych biznesów. – M10 nie ma zadłużenia. Łatwo może zmienić profil – uważa Przyłęcki.

Porażką zakończył się prowadzony przez firmę M10, a trwający ponad trzy lata, projekt budowy tzw. automatów inwestycyjnych, które miały zarabiać na mikrowahaniach kursów różnej klasy instrumentów finansowych (głównie pochodnych). Na najbardziej dojrzałych giełdach światowych, m.in. nowojorskiej, tego typu maszyny odpowiadają już za ponad połowę obrotów.

Pochodząca ze Zduńskiej Woli i zatrudniająca kilka osób firma chciała zbudować portfolio (ok. 20–30) automatów inwestycyjnych, które chciała sprzedawać klientom zewnętrznym, przede wszystkim brokerom pragnącym uatrakcyjnić swoją ofertę dla klientów. Inwestycja pochłonęła kilka milionów złotych, m.in. pieniądze zebrane od inwestorów z rynku kapitałowego. M10 jest od dwóch lat notowane na NewConnect.

Biznes
Warren Buffett przekazał kolejne miliardy organizacjom charytatywnym
Biznes
Elity Gazpromu prały pieniądze w Portugalii. Lizbona zaostrzy kary
Biznes
Miliardy na światłowody w Polsce. Hurtowy operator skusił banki
Biznes
Słowacja i Węgry blokują sankcje, suwerenność cyfrowa UE i spadek cen mieszkań
Biznes
NATO wzmacnia swoją północ. Gdzie pojawią się kolejne wojska sojuszników?