Biznes i wypoczynek: Jak się nie dać naciąć

Spragniony odpoczynku turysta to cel dla wszelkiego rodzaju naciągaczy.

Publikacja: 19.07.2014 12:19

Biznes i wypoczynek: Jak się nie dać naciąć

Foto: Bloomberg

Bilety lotnicze obwarowane licznymi warunkami, tłok na lotniskach, zmieniające się numery wyjść do samolotów. W hotelach nieoczekiwane dopłaty, nieuwzględnione w rezerwacji. To pułapki czyhające na spragnionych wypoczynku turystów. A do tego jeszcze dla złodziei i oszustów urlopowicz jest najłatwiejszym łupem. Podczas wakacji nie wszystkie nieprzyjemne sytuacje można przewidzieć. Ale niektóre jak najbardziej.

Pułapki na lotnisku

Jeszcze niedawno powrotny bilet lotniczy był tańszy niż lot w jedną stronę. Teraz cennik pokazuje taryfę za każdy odcinek podróży, ale jeśli bilet jest powrotny, a w ostatniej chwili rezygnujemy z lotu „tam", cały bilet traci ważność.

Zdarzają się też przypadki, że skaner przy bramce nie odczyta naszego kodu. To spotkało naszego redakcyjnego kolegę. Poleciał z Warszawy do Pragi, ale kiedy chciał wrócić, okazało się, że bilet jest nieważny, bo... „nie poleciał". Nie było wyjścia, trzeba było kupić nowy bilet. Ale nie wszystko przepadło. Kamera lotniskowa zarejestrowała jego odprawę. To potrwa, ale linia lotnicza – w tym wypadku CSA – będzie musiała oddać pieniądze za niewykorzystany odcinek i dodatkowe koszty.

Kupno dużego przedmiotu na lotnisku, już po odprawie, też może spowodować kłopoty. Bo linie i lotniska coraz surowiej patrzą, co wnosimy na pokład. Najczęściej dopuszczona jest jedna sztuka bagażu i nie pomaga w negocjacjach kolor karty lojalnościowej.

Triki w minibarze

Finansową pułapką są zawsze minibary w hotelach. Niektóre robią sobie z nich drugi biznes, sprzedając małą butelkę wody za 5 euro i więcej.

Alkoholu lepiej w ogóle nie dotykać. Nawet nie wyjmować z lodówki, bo większość jest zaopatrzona w fotokomórki obciążające rachunek gościa za samą chęć obejrzenia butelki czy puszki. Zamontowano je, bo turyści, widząc hotelowe ceny, po wypiciu napoju wstawiali butelkę kupioną w sklepie.

Jeśli jedziemy na wczasy all inclusive, warto przy meldunku zapytać, czy minibarek w pokoju też jest „all".

Podobnie jest z hotelowymi śniadaniami, które kosztują zazwyczaj od 10 euro za posiłek kontynentalny, czyli kawa/herbata oraz bułka z masłem i dżemem, do nawet 30 euro, jeśli bufet jest bogaty. A nie ma miejsca na świecie, gdzie za połowę tej stawki nie można byłoby zjeść lepiej. Najczęściej dokładnie vis-à-vis hotelu.

W Paryżu trzeba uważać na grupki romskich nastolatek, które w miejscach atrakcji turystycznych bądź w metrze robią sztuczny tłok. Wyglądają na rozbawione uczennice. Ale to wyćwiczone złodziejki, za które dopiero teraz wzięła się policja.

Inny francuski sposób naciągania naiwnych to na „złote" kółko. Idziemy ulicą, a pod naszymi nogami pojawia się młody człowiek, który znalazł obrączkę „18 K". Dostajemy propozycję: kółko może być nasze za 5 euro, bo znalazca potrzebuje właśnie tyle, żeby coś zjeść. Zjeść w Paryżu za 5 euro? Ciekawe. Płacimy 5 euro za mosiężny złom, a złodziej dowiaduje się, gdzie trzymamy portfel.

Inne miejsce paryskich zasadzek turystycznych to chodnik przed sklepem Louisa Vuittona na Champs Élysées. Podchodzi Azjatka z plikiem banknotów i prosi o kupienie torebki ze słynnym logo LV. Nie może sama, bo kupiła już dwie, a taki jest limit w sklepie(?!). Wręcza więc 9–10 tys. euro, w tym dla nas 500. Śmierdząca sprawa? Jeszcze jak! Pieniądze są fałszywe, więc kasjerka wzywa żandarmów, którzy zawsze są w okolicach Champs Élysées, a my zostajemy oskarżeni o oszustwo.

A jeśli się nie zorientuje? Wyjdziemy z torbą i zarobionymi fałszywymi 500 euro w kieszeni, ale któraś z kolejnych prób płacenia podrobionymi banknotami zostanie wykryta.

Uliczny striptiz

W Chinach na naiwnych czają się w pobliżu atrakcji turystycznych szajki oszustów. Najwięcej jest ich w Pekinie blisko Zakazanego Miasta, placu Tiananmen, hutongów, Silk Street. Póki jest to rykszarz, który wmawia, że umówiona cena była za osobę, a nie kurs, strata jest do wytrzymania, bo transport jest tani.

Dotkliwszy ubytek w portfelu grozi, gdy nabiorą nas dziewczyny podające się za studentki. Mówią, że chciałyby przez kwadrans porozmawiać po angielsku i zapraszają do znajomej herbaciarni na pokaz parzenia herbaty. Herbaciarnia jest, a po 15-minutowej ceremonii pojawia się rachunek – zazwyczaj na 500 dol. Można się targować. Wezwanie policji nic nie daje, bo w Chinach obowiązuje zasada: rachunki trzeba płacić.

We Włoszech najczęstsze metody łupienia przybyszów polegają na wciskaniu turystom wycofanych z obiegu 500-lirowych monet jako ?2 euro czy bransoletek, których po włożeniu na rękę nie sposób zdjąć, więc trzeba za nie zapłacić. Są i skanery odczytujące PIN instalowane w bankomatach. I oferty „markowych" torebek po wyjątkowych cenach. Dodajmy, że kupowanie podróbek i paradowanie z nimi po ulicach grozi karą do 10 tys. euro.

I jeszcze są taksówkarze oszukujący na potęgę. Kiedy płacimy za taksówkę, dając banknot, mówmy: 50 euro. Żeby przypadkiem taksówkarz go nie upuścił i nie podniósł... 20 euro.

Uważajmy, kiedy widzimy dziwny striptiz na włoskiej ulicy. Najczęściej sprzedawca zaczyna się awanturować ?i oskarża Włoszkę o kradzież. Ta oburzona zaczyna się rozbierać, by dowieść niewinności. Turyści robią zdjęcia. ?A kiedy mają zajęte ręce, inne ręce pozbawiają ich portfeli. ?A włoski kieszonkowiec może być piękną kobietą, biznesmenem, uczniem w mundurku. Nawet może nosić znaczek „Tourist Police" i zażąda wyjęcia portfela, bo chce sprawdzić, czy nie mamy fałszywych banknotów. I zawsze je znajduje!

Barcelona zyskała miano Stolicy Świata Kieszonkowców. Najniebezpieczniejsze miejsca to Rambla, Plaza Catalunya, okolice Sagrada Familia, Barrio Chino i bazar La Boqueria. Czujność usypia fakt, że w Hiszpanii jest przyjęte, że ktoś obcy kogoś dotyka. Ale kiedy ktoś wpadnie na nas w przejściu czy na schodach do metra, warto sprawdzić, czy w torbie mamy to, co mieliśmy.

Nie wolno nosić nic wartościowego w plecaku, który łatwo jest przeciąć nożem. Bezwzględnie unikajmy osób, które zobaczyły, że mamy ptasią kupę na ubraniu. Wyczyszczą nie tylko kupę.

Grecja się zmieniła. Ale obrabianie turystów odbywa się nadal tradycyjnie. W środkach transportu najlepiej więc nie rozmawiać w obcym języku, bo stajemy się atrakcją dla kieszonkowców. W restauracjach, jeśli nie chcemy płacić za chleb i butelkowaną wodę, trzeba to powiedzieć, gdy kelner stawia je na stole. Nie wolno kłaść na stole telefonu czy aparatu, a torebki trzymamy na kolanach.

Chińczycy są bardzo zdolni ?i szybko się uczą. Ale to Europejczycy wyspecjalizowali się w najbardziej pomysłowym okradaniu turystów. Tak jest nawet w Ameryce Łacińskiej, gdzie grasuje Niemiec Sven Stueber.

Nabiera naiwnych, wmawiając im, że został okradziony i potrzebuje tylko pieniędzy umożliwiających mu dojazd do ambasady w stolicy. Może to być Lima, Buenos Aires, Santiago de Chile. Nie zmienia to faktu, że to zwykły złodziej.

Bilety lotnicze obwarowane licznymi warunkami, tłok na lotniskach, zmieniające się numery wyjść do samolotów. W hotelach nieoczekiwane dopłaty, nieuwzględnione w rezerwacji. To pułapki czyhające na spragnionych wypoczynku turystów. A do tego jeszcze dla złodziei i oszustów urlopowicz jest najłatwiejszym łupem. Podczas wakacji nie wszystkie nieprzyjemne sytuacje można przewidzieć. Ale niektóre jak najbardziej.

Pułapki na lotnisku

Pozostało 94% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca