Jak rozpoznać firmę, która zasługuje na restrukturyzację, i taką, której nie uda się już uratować? – W upadłości jako takiej nie ma nic złego. Jest to wejście w nowym formacie w nowe życie. Rozpoznanie rzetelnego przedsiębiorcy to będzie klucz do tego, żeby pieniądze z programu trafiały w powołane ręce – uważa Jerzy Sławek. – Będzie to polegało na ocenie, czy obecny stan – problemy, niewypłacalność – nastąpił umyślnie, z winy przedsiębiorcy, z jego niedbalstwa, czy też wskutek okoliczności zewnętrznych. Wiadomo, że otoczenie biznesowe niesie ryzyka wewnętrzne i zewnętrzne. My te ryzyka jesteśmy w stanie zdefiniować na bazie historii przedsiębiorcy. Sądzę, że taka będzie też nasza rola w tym, żeby Agencji Rozwoju Przemysłu takich nierzetelnych przedsiębiorców sygnalizować. Rzetelność, rzetelność i jeszcze raz rzetelności to będzie klucz. I tacy rzetelni przedsiębiorcy po przejściach mają ogromny potencjał do tego, żeby się odbudować i prowadzić swoje przedsiębiorstwa w jeszcze lepszy sposób – podkreślił dziekan Krajowej Izby Doradców Restrukturyzacyjnych.
Na pytanie, gdzie jest granica decydująca o nieprzyznaniu wsparcia, kiedy firmom pomagać, a kiedy już tego nie robić, Cezary Kaźmierczak odpowiedział: – W biznesie, jak wszędzie, obowiązuje prawo Darwina. Przetrwają nie najsilniejsi, tylko ci, którzy są w stanie najlepiej się przystosować. I część upadłości nie jest związana z jakąkolwiek winą, rzetelnością przedsiębiorców czy jej brakiem – powiedział.
Przytoczył przykład bankructwa w Stanach Zjednoczonych 4,5 tys. firm drukujących formularze dla biznesu, które upadły po upowszechnieniu się komputerów osobistych, kiedy każdy mógł sobie w domu czy w firmie taki dokument wydrukować. Podobnie wskutek pojawienia się komputerów masowo upadały fabryki maszyn do pisania. Jak wskazał, można przypuszczać, że większość tych firm była prowadzona dobrze i rzetelnie, tylko nagle zmieniły im się warunki prowadzenia biznesu, co doprowadziło do ich upadku. Podobnych przykładów jest więcej w różnych krajach. – Rewolucja cyfrowa, której jesteśmy świadkami, powoduje, że znikają całe gałęzie przemysłu – podkreślił. – W takich sektorach nie ma znaczenia, co ktoś zrobi, i części biznesów nie da się uratować. Ale w tych sektorach, które mają szansę dalej funkcjonować, przy wymienionych tu już wcześniej kryteriach podanie ręki przez państwo może mieć jakieś uzasadnienie. Jednak w zgodzie z amerykańskim powiedzeniem: jeśli ktoś się przewróci, to go podnieś, ale nie noś go na rękach. Myślę, że to jest dobre przesłanie dla działań restrukturyzacyjnych – dodał.
Jaka będzie skala pomocy
Przewidywaną skalę pomocy dla firm przedstawił wiceminister Mazur. – Pierwotnie, biorąc pod uwagę kwotę 120 mln zł przeznaczonych rocznie na wsparcie, przewidywaliśmy skalę wsparcia na poziomie ok. 0,5 mln zł na firmę. Oczywiście będzie to zależało od konkretnej sytuacji i od branży. To oznaczałoby możliwość wsparcia 240 firm – powiedział. – Natomiast gdy do gry weszło 600 mln zł z funduszu covidowego na ten i przyszły rok, możliwe stało się wsparcie dla większych podmiotów, które będą potrzebować dużo więcej niż 0,5 mln zł, ale decyzja w tej sprawie będzie już należeć do ARP – dodał.
Paweł Kolczyński podkreślił, że zapisy ustawy dotyczą wszystkich rodzajów przedsiębiorców. Najważniejsza pomoc skierowana jest do mikro-, małych i średnich firm, które też nie muszą uzyskiwać notyfikacji Komisji Europejskiej. – Agencja Rozwoju Przemysłu, tak jak w przypadku działalności strefowej, także tutaj będzie wydawała decyzje o charakterze administracyjnym – wskazał. Zadeklarował przy tym, że ARP jest gotowa także do współpracy z dużymi przedsiębiorstwami. – W ich przypadku każde wsparcie będzie wymagało notyfikacji Komisji Europejskiej – przypomniał.