Miliardy wydane na sprzęt mają zapewnić armii nowe zdolności bojowe, a państwu siłę „obronnego odstraszania". Resort obrony przekonuje, że wojsku zależy też na zbrojeniówce.
– Przemysł ma szansę na skok technologiczny, jeśli przejmie od zagranicznych producentów technologie utrzymania w sprawności i gotowości bojowej najnowszego sprzętu z narodowych arsenałów – mówi Czesław Mroczek, wiceminister obrony narodowej.
Leopardy na odsiecz
Wiceszef MON, odpowiadający w resorcie za zakupy, zapowiada, że w najbliższych dniach wojsko rozpisze przetargi na rozpoznawcze bezpilotowce i zintensyfikuje rozmowy z potencjalnymi dostawcami dronów uderzeniowych. W tym przypadku niezbędne są zgody rządów, bo technologie bojowych BSL są pod ścisłą polityczną kontrolą.
Z norweskimi producentami morskich pocisków NSM trwają już końcowe uzgodnienia dotyczące wyposażenia w broń przeciwokrętową drugiego już w kraju Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego. Czesław Mroczek przypomniał, że w tym roku udało się wyposażyć armię w osiem samolotów szkoleniowych, Wojska Lądowe zamówiły kolejną partię rosomaków i przejęły od Bundeswehry ponad setkę używanych czołgów Leopard 2A5. MON podpisało też z przemysłem umowę na rozwój i dostawy zintegrowanego wyposażenia żołnierskiego w ramach badawczo-rozwojowego programu „Tytan".
Po 20 latach przerwy rozpoczęły się poważne inwestycje w marynarce. Konsorcjum polskich stoczni buduje pierwszy z planowanych trzech niszczycieli min serii Kormoran II, a Stocznia Marynarki Wojennej kończy patrolowiec ORP „Ślązak".