Wywołany wojną na wschodzie Ukrainy wzrost aktywności i liczby proobronnych organizacji zaangażowanych w inicjatywy na rzecz bezpieczeństwa Polski nie spowodował przełomu na rynku broni wartym obecnie kilkadziesiąt milionów złotych. Specjaliści oceniają, że Polacy posiadający uprawnienia wciąż kupują w ok. 300 sklepach w kraju najwyżej kilka tysięcy sztuk broni palnej rocznie. Kilkunastu rodzimych hurtowników sprowadza z zagranicy pojedyncze egzemplarze lub co najwyżej niewielkie partie nowych pistoletów, karabinów czy strzelb. To nadal wyjątkowo płytki rynek, zdominowany przez amatorów łowiectwa, strzelectwa sportowego, kolekcjonerów czy stowarzyszenia rekonstruktorów.
300 tysięcy naszych rodaków ma zezwolenie na posiadanie broni
Do tej pory komendy wojewódzkie policji wydały w sumie 300 tys. pozwoleń na broń, wliczając w to pistolety gazowe i kusze. W rękach obywateli jest 0,5 mln sztuk uzbrojenia. Grupę użytkowników zdominowali myśliwi (150 tys. pozwoleń, 300 tys. sztuk broni), ponad 21 tys. osób zdobyło pozwolenie na broń do ochrony osobistej.
– W zachodnich krajach Unii Europejskiej na tysiąc mieszkańców przypada ok. 30 pozwoleń na broń, w Polsce ten wskaźnik jest dziesięciokrotnie niższy – mówi Jarosław Lewandowski, szef fachowego pisma „Strzał". Jego zdaniem to skutek wciąż bardzo arbitralnej polityki wydawania pozwoleń wynikający z braku zaufania państwa do obywateli.
500 tysięcy sztuk broni palnej, pistoletów gazowych i kusz mają Polacy